- Oh, jaki śliczny! – zawołała w momencie gdy rzucił go pod jej łapy. – To Dahlia Julio, gdzie ją znalazłeś? Biała barwa tego kwiatu to rzadkość. Widocznie to naprawdę wyjątkowa łąka. – mrugnęła do niego.
Rozmawiali tak razem i bawili się, aż w końcu znów byli sami na łące. Trójka basiorów już dawno zniknęła wybierając się w nieznane. W pewnym momencie jednak samica wyczuła nieznany, niepokojący zapach. Wytężyła słuch, była pewna, że to mogli być kłusownicy. Jej twarz stała się kamienna. Spojrzała na Whis’a swym zaniepokojonym spojrzeniem. Wiedział, że coś się stało, że coś jest nie tak, ale nie wiedział jeszcze dlaczego.
- Musimy wracać, szybko. – zawołała poważnym tonem, chwyciła kwiat i ruszyła w biegu przed siebie razem z małym.
Coraz intensywniej było czuć obecność człowieka.
- Biegnij najszybciej jak potrafisz! Szybciej! Nie oglądaj się! – wołała za nim, wyobrażając sobie już najczarniejsze scenariusze, ona nie musiała wyjść z tego cało, ale on tak. Kiedy spróbowała wyczarować między nimi a wrogiem grubą ścianę lodu, słychać już było pierwsze strzały. Niestety jeden z pocisków przeleciał przez lód gdy był jeszcze zbyt płytki by w nim utkwić. Słychać było tylko głuche uderzenie ciała o glebę. Jedyne co liczyło się dla młodej wilczycy, to to że nie było to ciało małego Whis’a tylko jej samej.
Ciepła ciecz spływała po jej futrze, nie miała sił by się podnieść. Słychać było krzyk przerażenia szczeniaka, ale ona już nie rozumiała co się stało, nie miała sił by się podnieść. Kiedy jej krew coraz szerzej rozlewała się wokół niej, dostrzegła niewyraźną postać Whis’a który ewidentnie używa jednej ze swoich umiejętności.
Wszystko stanęło w miejscu, a czas cofnął się o tę zaledwie nie całą minutę. Faith znów biegła przez polanę, próbując oddzielić od nich wroga. Jedyne co się zmieniło to reakcja jej przyjaciela.
- Faith, biegnij w lewo! – zawołał za nią, by uprzedzić skutek wystrzału z diabelskiego żelastwa.
Nie pytając od razu zbiegła w wyznaczonym jej kierunku, dzięki czemu uniknęła śmiertelnego strzału. Drogę zagrodził lód, dzięki któremu nic im już nie groziło. Widziała, że młody jest już zmęczony, że adrenalina i cały ten bieg go zmęczył, więc chwyciła go w zęby i wróciła w głębie lasu. Było jej przykro, że musiał tak szybko przekonać się o niebezpieczeństwie na otwartej przestrzeni z której składała się polana. Może i była piękna, ale i zarazem bardzo niebezpieczna. Miała tylko nadzieję, że nie będzie się przez to bał, by kiedykolwiek ponownie ją odwiedzić. Jednak Whis widział więcej, widział coś czego nie chciał i nie powinien nigdy zobaczyć. Na szczęście mógł cofnąć to czego nie powinien doświadczyć żaden szczeniak.