– Whis... – usłyszałem głos Faith. – Tak się bałam... Zemdlałeś mi w pysku, nie mogłam Cię obudzić. – Trąciła mnie psykiem.
Zamurowało mnie. Nie wiedziałem, co powiedzieć. Przez myśli zaczęły mi przebiegać obrazy postrzelonej i rannej samicy. Człowiek znalazł nas na polanie... Zaczął nas gonić, my uciekaliśmy, żeby się schronić... Zaraz potem jednak pojawiła się kolejna scena, pamiętałem ją bardzo dokładnie. Spoglądałem w stronę leżącej samicy, poczułem złość, strach... Czas stanął jakby w miejscu... A ja znowu biegłem obok Faith. Odepchnąłem ją na bok, a chwile później rozległ się wystrzał. Potem zemdlałem, nie widziałem nic, aż do teraz.
– Faith! – Skoczyłem na nią momentalnie, o dziwo udało mi się ją powalić na bok. Bez zbędnego gadania wtuliłem się w ciepłe, białe futro opiekunki. – Bałem się, że już cię nigdy nie zobaczę... Wokół było tyle krwi...
– Hej... Hej... – uspokoiła mnie. – O czym ty mówisz, jaka krew?
–T-Twoja... – wydukałem. – Widziałem Cię leżącą na ziemi... Nie ruszałaś się... Potem znowu nagle biegłaś obok mnie bez rany...
–Whis... Zwolnij, nie rozumiem nic z tego, co mówisz. Spokojniej. Złap oddech i opowiedz mi to jeszcze raz.
Słysząc słowa samicy, pokiwałem posłusznie głową. Pooddychałem trochę dłużej i głębiej, wtedy też zacząłem swoją opowieść od samego początku. Zwracałem też uwagę na wszystkie szczegóły. Wedle polecenia opiekunki mówiłem wolno i wyraźnie, żeby mogła mnie zrozumieć.
– Rozumiem – stwierdziła, przekręcając lekko łeb. – Cofnąłeś czas Whisie, uratowałeś mi życie... I to kosztowało Cię wiele energii... To twoja moc... Rozwinęła się w tak młodym wieku... – przyciągnęła mnie do siebie łapą, widząc moje zdenerwowanie.
– Nie mogłem Cię stracić, jesteś jedyną osobą, której mogę zaufać... Którą lubię... Jesteś dla mnie wszystkim. – Przytuliłem się ponownie.
– No już spokojnie – usłyszałem jej cichy, kojący szept. – Wszystko jest dobrze, nie stracisz mnie. A teraz odpoczywaj, musisz znowu nabrać sił. – Chwyciła mnie za kark i przeniosła do posłania. – Ja niedługo wrócę.
– Gdzie idziesz? – spojrzałem na nią niepewnie.
– Na polowanie, przyniosę nam coś do jedzenia.
– Polowanie... Też chcę... Zabierzesz mnie ze sobą? Proszę, będę przydatny.