12 stycznia 2019

Od Faith cd. Whisa

Tego dnia słońce górowało na niebie, większość zwierząt cierpiała z powodu wielkiego upału i chowała się w cieniu lub spędzała ten czas przy skupiskach wody. Faith nie miała z tym większego problemu, ponieważ jako wilk lodu potrafiła się sama ochłodzić.  Jej moce były zależne od tego, ile siły miał jej organizm, więc zdecydowała wybrać się na polowanie, by dostatecznie je zregenerować. Ułatwieniem było to, że zwierzyna była wycieńczona żarem, więc wilczyca nie musiała się zbytnio przemęczać gonieniem za zdobyczą. Dobrą kalkulacją było też to, że najwięcej zwierzyny będzie się znajdować tego dnia w zacienionych miejscach, najlepiej z dostępem do wody, więc sama wyruszyła w kierunku gdzie mogłaby takie miejsca odnaleźć.
Promienie słońca delikatnie przebijały się przez gęste konary drzew. Słychać było cudowny śpiew ptaków, stukot dzięciołów i kukanie kukułki. Czuć było zapach grzybów, malin, jeżyn i poziomek. Las latem to jak prawdziwy bajkowy świat, zawsze jest taki pełen życia.
W pewnym momencie wypatrzyła trop. Według śladów była to młodziutka  sarna, pewnie odłączyła się od stada. Faith udała się za śladami i zapachem. Długo szukać nie musiała, bo sarna poruszała się powoli i spokojnie. Wilczyca starała się zachować bezszelestnie i w dobrym momencie skoczyć na nią z zaskoczenia. Pochyliła się i delikatnie napięła  przygotowując do skoku, po czym wyskoczyła i wgryzła się w gardło swojej ofiary. Wystraszona i zaskoczona sarna przez chwilę się szarpała, ale Faith nadal zaciskała szczęki na jej gardle, dopóki nie przestała się ruszać, po czym ją puściła, a sarna opadła bez życia na ziemie. Biały pysk łowczyni oraz gleba zostały pobrudzone krwią. Oblizała się tylko i ponownie chwyciła zębami ciało swojej zdobyczy, by zaciągnąć je gdzieś  w bezpieczniejsze miejsce, gdzie nikt nie zakłóci jej obiadu oraz odpoczynku.  Nie mogła być to jej jaskinia, gdyż znajdowała się za daleko od tego miejsca.  Wypatrzyła sobie zacienione miejsce otoczone dużą ilością zarośli, w dodatku z kolcami, kto by chciał się przedzierać do takiego miejsca?
Położyła się i już chciała się zabrać do jedzenia, kiedy ni stąd, ni zowąd, z zarośli wyskoczyła mała brązowa puszysta kulka. W swoim spojrzeniu Faith nie kryła zdziwienia, zaś z pyska młodego wilka od razu można było odnotować przerażenie. Jego piękne brązowe oczy zrobiły się wielkie ze strachu gdy tak patrzył z dołu na nią. Postanowiła, że spróbuje rozładować napięcie w tej sytuacji i odezwała się do młodego.
– Cześć, mały. – wypowiedziała na powitanie te dwa słowa najmilej jak potrafiła.
Widocznie  z przerażenia zaniemówił i nie odpowiedział waderze nic, tylko rozdziawił delikatnie pyszczek.  Zauważyła jednak, że maluch czasem ukradkiem spoglądał na sarnę która przy niej leżała i kusiła. Ślinka poleciała z jego pyszczka. Kalkulując szybko i prosto, był głodny, a raczej… wygłodniały.
– Chciałbyś spróbować? – wskazała łbem na jedzenie.
Patrząc na jedzenie powolnie pokiwał głową. Oddzieliła kawałek jak dla szczeniaka, chociaż nawet i tak wydawał się odrobinę za duży jak dla niego.
– Proszę. – rzuciła mu pod łapy kawał mięsa i obdarowała go życzliwym uśmiechem.
Młody na początku wyglądał na nieufnego, ale gdy tylko powąchał leżące przed nim jedzenie, rzucił się na nie.
– D-Dziękuje – wydukał w końcu tylko tyle, mając nadal pełen pyszczek.
Gdy zjedli swój obiad, a wadera nieco schłodziła jego futro, przeszła do dalszych pytań. Chciała wiedzieć skąd się tu wziął, gdzie są jego rodzice. Wyglądał jakby chodził sam przynajmniej kilka dni, prawdopodobnie po prostu się zgubił. A przynajmniej… miała nadzieje, że tylko się zgubił i że będzie mogła odprowadzić go do jego rodziny i tyle z sytuacji. Jednak tak naprawdę w tej historii brakowało sielanki.
– Skąd się tu wziąłeś? – zapytała ale nie usłyszała odpowiedzi, jego oczy się zaszkliły. – Zgubiłeś się? – zadała kolejny pytanie, ale nie zetknęła się z odpowiedzią werbalną, szczeniak tylko pokręcił głową i opuścił ją w dół.  – Oh… rozumiem. – przytaknęła ze zrozumieniem, ale i z dużym zakłopotaniem. Zauważyła, że nie chce o tym rozmawiać, że jego też wprawia to w zakłopotanie i jest to dla niego zbyt trudne, więc nie naciskała. – To powiedz mi chociaż jak masz na imię, co? – Zmieniła temat i uśmiechnęła się delikatnie, by znów rozładować napięcie.
– Jestem… Whis…  – Uniósł łebek i przedstawił się nieśmiało. Jego głos był miły i delikatny.
– Faith. – kiwnęła głową – Możesz zostać ze mną, zaprowadzę Cię do mojej watahy. Nazywa się Wataha Smoczego Ostrza, tam będziesz bezpieczny. Ale najpierw pójdziemy się napić, wezmę Cię do źródła. – jako iż zauważyła, że szczeniak był wykończony, chwyciła go delikatnie zębami za kark i zaniosła do przedstawionego miejsca.

 Whis?

Większość obrazków i zdjęć umieszczonych na blogu nie jest naszego autorstwa.

Proszę o nie kopiowanie treści z bloga w celach własnych bez wiedzy administratorki.

Szablon wykonała Fragonia dla bloga
Sisters of The Template