Słońce zdążyło już całkowicie zajść za horyzont, pozostawiając lasy w półmroku jeszcze przez te kilka ostatnich, szarych minut, zanim zapadła zupełna ciemność. Wichna skierowała nos ku niebu i spojrzała na księżyc, którego, jak się spodziewała, nie zobaczyła, ponieważ miało miejsce jego zaćmienie. Co mogło to oznaczać dla demonicy? Wszystko, czego nie mogła tego dnia zdobyć – zaćmienie daje dużo lepszy przepływ między światem, a Otchłanią, którego wyjątkowo ostatnio potrzebowała. Cóż, skoro nie można dostać nieograniczonej mocy ściągania i zamykania bytów w ciałach, zawsze zostaje alkohol, prawda?
Weszła do baru, w którym o tej porze roiło się już od wilków wszelkiej maści. Jej uwagę przykuło kilka osobników, ale żaden na tyle, by się do niego dosiadła. W powietrzu unosił się słodki aromat soków, miodu oraz trunków, w który Wichna całkowicie się zanurzyła. Wybrała pusty stolik i usiadła przy nim, tyłem do lady, za którą krzątał się barman. Nie zauważyła kiedy do niej podszedł.
- Dobry wieczór. Co podać? – zapytał wilk, błyskając w jej stronę złotymi oczami, w których odbijały się płomyki świec. Stał przy niej, nosząc na pysku lekki uśmiech, jednak wydawał się spięty. Odwzajemniła spojrzenie, niestety już nie tak ciepłe jak jego. Ona się nie uśmiechała.
- Coś… Sama nie wiem… Może „coś-na-nieudany-wieczór”? – spuściła wzrok. Wypowiedziała te słowa tak, jakby to przez nieznajomego barmana zawalił się jej dzisiejszy świat, pretensjonalnie, na co wilk się lekko skrzywił.
- Zobaczę, co da się zrobić – kiwnął głową i odszedł. Vi westchnęła i oparła łapę o matowy, nieco nierówny blat. W czasie, w którym pracujący w tym miejscu basior mieszał różne składniki, ona obserwowała otaczające ją wilki. Kolorowe, uśmiechnięte… uśmiechnięte szczerze. Niektóre znikały w mroku nocy, inne pojawiały się, wkraczając w ciepłe, suche powietrze jaskini.
- Życzę smacznego – barman postawił przed nią naczynie. Zamrugała. Jej powieki coraz bardziej się do siebie kleiły. Skinęła mu głową w podzięce i zawahała się na chwilę.
- Wybacz, że wcześniej byłam oschła… Mój dzisiejszy wieczór miał wyglądać inaczej – powiedziała szybko i cicho, tak, żeby nikt prócz basiora jej nie usłyszał – Nie znamy się, a podobno pierwsze wrażenie jest najważniejsze. Może… Może chciałbyś się przysiąść, o ile nie musisz przez chwilę nikogo obsługiwać?
Nemo?