12 stycznia 2019

Od Niffelheima do Sunset

– Dostaniesz udaru, jeśli wciąż będziesz tu leżał.
Niffelheim niechętnie otworzył jedno oko i zerknął na osobę, która postanowiła mu przeszkodzić w jego cudownym zajęciu, jakim jest wylegiwanie się na słońcu, pomińmy fakt, że kiedy postanowił się położyć, w tym miejscu był jeszcze cień. Podniósł się leniwie z ziemi i zaczął rozciągać, tak jakby jego kości nie były ruszane od lat. Faktycznie, trochę sobie tutaj poleżał.
– Masz rację – rzucił krótko.
Jego towarzyszem okazał się duszek, który od jakiegoś czasu pojawia się tu i ówdzie, w sytuacjach, kiedy basior postanowi sobie przedłużyć odpoczynek. Natręctwo nieżywej istoty jednak nie przeszkadzało mu na tyle mocno, by odesłać ją już na zawsze do zaświatów. Właściwie był nawet zadowolony, że wciąż może rozmawiać z duszami. Oblizał swój pysk, a następnie spojrzał w... oczodoły niematerialnego stworzenia, w których tliła się wesoła iskierka. No tak, opowiadał, że zmarł w wyniku porażenia prądem.
– Wciąż tobą telepie? – zapytał, ruszając przed siebie.
– Nie, chociaż mam wrażenie, że coś po mnie łazi, że coś we mnie płynie.
Czasami zastanawiał się, jak to jest być samą duszą. Niektóre nic nie wspominają, że czują jakby dotyk, tak jakby wstydzili się faktu nieposiadania ciała. To nic osobistego, a jednak zdarzają się jednostki wrażliwe na ten temat, a teraz proszę! Jego nowym znajomym okazuje się duszek imieniem Elektron, który czuje, że w jego żyłach płynie prąd. Ciekawe zjawisko!
Doszedł do pobliskiego źródła wody – do rzeki. Spojrzał na jej drugi brzeg, który niczym nie wyróżniał się od tego, przy którym stał. Zastanawiał się, czy wilczki tęsknią za swoim domem i jak czują się na nowych terenach. Teoretycznie nic nie powinno go zdziwić. Sam nie tęskni za ziemiami, na których mieszka, a żal po utracie domu, do którego się przywiązało, uważał za coś naturalnego. To... Jaka jest trzecia opcja? Czy w ogóle istnieje?
– Eeek! – pisnął duszek, chowając się w sierści Niffelheima. – Ona tu jest!
Targał jego futrem i próbował zwrócić jego uwagę, na waderę, która przyszła zaraz za nimi. Basior jednak postanowił nie przerywać czynności nawadniającej organizm i po prostu połykał kolejne łyki chłodnawej wody. W pewnym momencie stało się to niemożliwe, ponieważ nieżyjątko zaczęło uciskać jego szyję, przez co dławił się połykaną cieczą i powoli tracił możliwość oddychania. Zakaszlnął głośno, co zwróciło uwagę nieznajomej. Potruchtała do białego wilka i lekko zniżyła głowę.
– Wszystko w porządku? – zapytała.
Och, czy obca wadera się o niego troszczy? Przypływ odwagi, czy może faktycznie ma równie dobre serduszko co Niffuś. Poprawił swoją pozycję i na nią spojrzał. Dawno nie rozmawiał z kimś płci pięknej, a odkąd dołączył, nie rozmawiał jeszcze z nikim innym oprócz zarządców watahy i przyszywanych synów, chyba nie obrażą się, jeśli tak ich nazwę.
Przyjrzał się dokładnie waderze. Pamiętał ją, ale ich znajomość ograniczała się jedynie do wymieniania nawzajem sobie spojrzeń – znał ją tylko z widzenia. Nigdy nie miał okazji z nią porozmawiać dłużej, nie miał też sposobności, aby poznać jej imię... Bo nie miał takiej potrzeby.
– Tak. – Skinął głową. – Mój mały towarzysz mi po prostu przeszkodził w niemiły sposób. – Tutaj zaczął dziwnie ruszać swoją szyją i grzbietem, chcąc wypłoszyć duszka ze swojej sierści. – Zaczął się niespokojnie zachowywać, kiedy cię zobaczył. Zrobiłaś mu krzywdę? – zaśmiał się, chociaż w jego wypowiedzi nie było nic zabawnego.
– NIFF! – zakrzyknął mały bojownik. – Ona... Ja... Boję się jej... – szepnął.
– Dlaczego pani jest taka straszna? – zwrócił się do wadery. – Jesteś pogromcą dusz?

Sunset?

Większość obrazków i zdjęć umieszczonych na blogu nie jest naszego autorstwa.

Proszę o nie kopiowanie treści z bloga w celach własnych bez wiedzy administratorki.

Szablon wykonała Fragonia dla bloga
Sisters of The Template