9 stycznia 2019

Od Diathesis

Dzień był cichy. Niespecjalnie mnie to dziwiło. Gorąco dalej panowało na terenach watahy, przez co większość żywych stworzeń została w cieniu. Niektóre wilki zebrały się koło źródeł wody, chcąc się napić albo ochłodzić futro. Ja wolałam siedzieć w bibliotece i wysłuchiwać nowej bibliotekarki. Miała na imię Naurell, jeśli dobrze to zapamiętałam.
- Wyobraź sobie, że ten Czarny Mag od siedmiu boleści - prychnęła głośno z dezaprobatą - nie znał zaklęć na przywołanie demona niższego rzędu. Demona niższego rzędu! - powtórzyła z pogardą. - To całkiem proste zaklęcie i nawet szczeniak szkolący się na to stanowisko powinien je znać.
- Przywołanie demona wiąże się z pewnym ryzykiem i może skończyć się jego uwolnieniem, a tego raczej nie zapragnąłby żaden mag - stwierdziłam cicho. - Może nie tyle nie znał tego zaklęcia, co nie chciał ryzykować?
- Jeśli dobrze sformułowałby zaklęcie, nie groziłoby mu żadne ryzyko. - Naurell uniosła brew do góry. - Sądzę, że naprawdę nie wiedział, jak go przywołać. - Skinęłam głową na znak tego, że ją zrozumiałam.
- Wezmę tę księgę do swojej jaskini, dobrze? Chcę porównać jej treść z inną, którą posiadam. Zwrócę ją jutro.
- Wiesz, co ci zrobię, jeśli nie oddasz jej na czas?
- Mówiłaś o poćwiartowaniu i rzuceniu mnie demonom w dziesięciu kawałkach. Nie zwykłam zapominać rzeczy, które wiążą się z groźbą stracenia którejś kończyny czy nawet życia. Zapamiętałam?
- Tak, zapamiętałaś - Naurell westchnęła. - A teraz bądź wreszcie łaskawa iść, zanim spełnię te groźby.
Wyszłam z biblioteki. Powietrze było ciepłe i suche. Nie byłam przyzwyczajona do takich temperatur. Na starych terenach watahy, nawet w górach, w których mieszkałam za szczeniaka, nigdzie nie było tak sucho i gorąco.
Gdy dotarłam do jaskini i odłożyłam księgę, zaczęło się ściemniać. Zrobiło się nieco chłodniej. Wzięłam głęboki wdech. Przez chwilę stałam w miejscu, patrząc na zbliżające się do linii horyzontu słońce.
- Nie wiem, ile wytrzymam, udając, że nic się nie stało - powiedziałam do słońca. - Nie pamiętam całego miesiąca od momentu, gdy dotarłam do tej kaplicy. Coś musiało się tam stać. I te ostatnie wizje.. - Urwałam cicho. - Muszę z kimś porozmawiać.
Jeszcze chwilę patrzyłam na zachód, nadal pozornie spokojna. Następnie ruszyłam do jaskini psychologa. Nie wiem, na co miałam wtedy nadzieję. Może na to, że wysłucha mojej nieco dziwnej opowieści? Na to, że pomoże mi w logicznym wyjaśnieniu ostatnich wizji? A może na coś innego?



Coelicolae?
Proszę, oto początek. Dosyć lipny, ale myślę, że ujdzie.
Mam cichą nadzieję, że Dinah będzie dobra do wątków. O ile lenistwo mi pozwoli. Wydaje mi się, że spełnia warunki. Niepokojące wizje: jest. Wyrzuty sumienia, problemy psychiczne: jest. Pilna potrzeba wyżalenia się komuś: jest. Czegoż więcej można oczekiwać?

Większość obrazków i zdjęć umieszczonych na blogu nie jest naszego autorstwa.

Proszę o nie kopiowanie treści z bloga w celach własnych bez wiedzy administratorki.

Szablon wykonała Fragonia dla bloga
Sisters of The Template