12 stycznia 2019

Od Antilli cd. Simo

Wtuliłam się w Symonidesa, prosząc wszystkie bóstwa, by ta chwila trwała wiecznie.
I żeby nasza miłość żyła dłużej niż ten świat.

~*~*~*~

– Myślę, że tutaj będzie idealnie… – powiedziałam, patrząc na jaskinię, którą właśnie znaleźliśmy.
Kiedy nasza wataha odnalazła nareszcie nowe tereny, przyszedł czas, by znaleźć też coś dla siebie.
Czy też raczej… dla nas.
Bagna zajmowały znaczną część terenów naszej watahy. Były tam głównie mokradła oraz podmokłe ziemię, zero jaskiń. Oczywiście, moglibyśmy zamieszkać na drzewie czy coś w tym rodzaju, lecz byłby mały kłopot. Owszem, mam skrzydła, dzięki czemu mogłabym bez trudu dostać się do domu, lecz co z Simo czy Ayoko? Obaj kilka razy dziennie ryzykowali by życiem, chcąc dostać się do środka.
Przy okazji, muszę znaleźć jakąś jaskinie dla małego. Czy też raczej, “mały” sam powinien je sobie znaleźć. Jest już dorosłym wilkiem, więc przyszedł już czas na samodzielne życie.
Podczas naszej pielgrzymki trochę się zmieniło.
Darzyłam Symonidesa miłością i on mnie, lecz miałam wrażenie, jakby coś ukrywał… Nie jestem pewna jak to opisać, ale wyraźnie czegoś się obawia…
Natomiast Ayoko… Cóż…
Gdy Smocze Ostrze powróciło do watahy, odzyskaliśmy swoje moce, lecz niespodziewanie Ayoko został poddany Transformacji.
Czytałam nieco o tym w Starej Bibliotece, które znajdowała się na starych ziemiach watahy. Podczas podróży straciliśmy kilka wilków, co nieco uszczupliło naszą liczebność. Gdy nasza magia zaczęła wracać, najpewniej moc jednego ze zmarłych wilków trafiła do Ayoko.
Istnieje również inne wytłumaczenie, mówiące, że szczeniak miał ukrytą magię, która zamaskowała się, dając jedynie cząstkę jego prawdziwej potęgi. W chwili gdy stracił siłę magiczną, rzeczywiście był nieco przygaszony oraz osłabiony, lecz większość wilków reagowała w ten sposób. A gdy magia powróciła do naszych ciał…
Oczy Ayoko, wcześniej różnokolorowe, przybrały jednolity, złoty odcień.
Młody nieco przeżył tą zmianę. Początkowo buntował się zmianom, lecz w końcu zdołał je zaakceptować.
Szczerze mówiąc mam wielki mętlik w głowie, nie mówiąc o nim samym. Najważniejsze jednak, że mój syn żyje i pogodził się ze swoim losem.
– Hmm… – Symonides ocenił wzrokiem jaskinie, oglądając dokładnie każdy szczegół zagłębienia w ścianie. Dzisiejsza pogoda była niemiłosierna. Słońce niemiłosiernie paliło, a parne powietrze wcale nie pomagało przy oddychaniu. Na szczęście wiała lekka, morska bryza, niosąca choć odrobinę ochłody. Schroniliśmy się wewnątrz groty, dzięki czemu nie odczuwaliśmy zbytnio wysokiej temperatury.
Spojrzałam na niego, ponieważ Simo przyglądał się jamie od dłuższego czasu.
– No i? – Nie wytrzymałam.
Ukochany uśmiechnął się do mnie.
– Jest idealnie… – powiedział, po czym dał mi całusa w czoło, przez co lekko zarumieniłam się. – Cieszę się – odpowiedziałam, po czym zaczęłam zbierać rzeczy.
Przez ostatnie tygodnie mieszkaliśmy w pobliżu Centrum, lecz te miejsce nam nie odpowiadało… Traktowaliśmy to jako tymczasowe miejsce do spania.
Udało mi się namówić Symonidesa, żebyśmy poszukali czegoś w pobliżu morza. Początkowo wolał on mieszkać bliżej serca naszej watahy, aby w razie czego być szybko na miejscu. Na szczęście Port, w którym się znajdowaliśmy, był kilka minut szybkiego biegu z Centrum.
Nasz nowy dom znajdował się w ogromnej górze tuż przy plaży z srebrnym piaskiem. Dużą, przestronna jaskinia, z kilkoma wnękami, podobna do naszej poprzedniej, znajdującej się na naszych dawnych ziemiach…
Od razu przypadła mi do gustu.
Zabrałam skórzane torby, w których znajdował się nasz skromny majątek. Kiedy prawie skończyliśmy, do jaskini wpadł Ayoko.
– Hej! – zawołał radośnie, wchodząc do środka.
– Dzień dobry, Ayoko… – przywitałam się. Młody przewrócił oczami.
– Zmieniłem imię, mamo… – westchnął.
– Dla mnie zawsze będziesz małym Ayoko – przytuliłam się do syna. – Znalazłeś coś?
Młody miał znaleźć sobie jakiś kąt dla siebie. Z początku chciał mieszkać z nami, lecz oboje uznaliśmy, że to czas na samodzielne życie. Oczywiście, może nas odwiedzać, lecz jest już wystarczająco duży, by prowadzić samodzielne życie.
– Chyba tak… Jakiś kilometr stąd jest wolna miejscówka – Wilk podrapał się po głowie. – Tato? Chciałem zapytać… czy pójdziesz ze mną na polowanie?

Simo? Takie sobie opko ;-;

|| następna część ||

Większość obrazków i zdjęć umieszczonych na blogu nie jest naszego autorstwa.

Proszę o nie kopiowanie treści z bloga w celach własnych bez wiedzy administratorki.

Szablon wykonała Fragonia dla bloga
Sisters of The Template