Wyobraź sobie, że nareszcie skończyłeś pisać te idiotyczne kroniki, a tu taki wilczuś sobie umiera. I nici z odpoczynku, bo trzeba napisać. Kurde, czy te wilki naprawdę muszą umierać? I czy naprawdę muszą to robić w takie piękne dni, kiedy najchętniej wlazłbym do wody i nie wychodził? No cóż, najwidoczniej muszą. Tym razem padł delikwent o szlacheckiej nazwie "Harbinger Ghost". To imię chyba obiło mi się o uszy... Tak, Akatala coś o nim wspominała. Swoją drogą popularny chłopaczek. Kogo bym nie zapytał, każdy coś kojarzył, ale wciąż czułem, że mam za mało informacji. Jeśli naprawdę był taki charyzmatyczny, zasługuje na te osiem swoich zdań w kronice. Może więcej, może mniej. Ale raczej więcej, a skoro potrzebowałem więcej wiedzieć, musiałem również pytać tych, którzy są bardziej wtajemniczeni. Właśnie dlatego zwracałem się głównie do wader. Niektóre zdawały się kipić nienawiścią, a inne kompletnie nie chciały udzielać informacji. Właśnie dlatego wszystko to, czym dysponowałem, było jedynie nieobiektywnymi opiniami, a i tak nie było tego wiele. Szukałem potencjalnych źródeł informacji dosłownie wszędzie; w lesie, na bagnach, no gdzie się tylko dało. Brnąc przez zamuloną, brudną wodę, w ponurym jak zwykle nastroju, przez ciemno-zielone chaszcze ujrzałem nieznajomego wilka. Że było już po zmroku, na przejrzystym powietrzu zaczęła tlić się mgła, tak więc wiele nie widziałem.
- Ej! - krzyknąłem ani na chwilę się nie zatrzymując. Wilk zdawał się wbijać we mnie wzrok. Spuściłem łeb w myślach układając pytania do zbliżającej się rozmowy. Zapatrzony w chód swoich łap nie spostrzegłem, że od obcego dzieli mnie ledwo pół metra. Przełykając ślinę podniosłem wzrok i spojrzałem mu w oczy.
- Kojarzysz może niejakiego Harbingera? Chcę wiedzieć o nim dosłownie wszystko. Okoliczności śmierci i... takie tam.
Wilku? Udziel informacji poczciwemu Painowi.