27 stycznia 2019

Od Invernessa

Z drzewa upadł w momencie, kiedy jego sen zbliżał się do kulminacyjnego momentu. Grzbiet wygiął mu się w łuk, a następnie po prostu bezwładnie ześlizgnął się z omszałej gałęzi. Potem był tylko ból głowy i błoto na całej powierzchni futra. Na początku był zbyt przymroczony i zdezorientowany, by jakkolwiek zareagować, ale po paru chwilach leżenia z nosem w trawie udało mu się zwlec z ziemi i stanąć pewniej na czterech łapach. Zamrugał, odczekał chwilę i uniósł spojrzenie w górę, na jedną z gałęzi wiązu, która wisiała w całkowitym spokoju. Tylko jedno zdradzało jego bytowanie na niej – ciemniejszy ślad na powierzchni mchu, zdradzający, że zsunął się z niej bez cienia gracji.
Przeklął cicho i, lekko utykając, ruszył w bliżej nieokreśloną stronę, zastanawiając się, co może teraz zrobić. Został dość brutalnie rozbudzony, nie był głodny, a obowiązków, jako omega, nie miał. I musiał przyznać, że bardzo mu to odpowiadało.
Jakoś tak się stało, że łapy poniosły go prosto w kierunku Bramy do Wszechświata. Wybrał jedną ze ścieżek, tę mniej widoczną i lekko zarośniętą, a potem był już praktycznie na miejscu. Brama była, a właściwie jest, jednym z popularniejszych miejsc spotkań, toteż Inverness nie zdziwił się na jej widok. Z obojętną miną przysiadł na skrawku gołej skały i lustrował zmęczonym wzrokiem okolicę. Było cicho, tak jak to zwykle bywa przed świtem, a szum drzew uspokajał go i wyciszał jeszcze bardziej, jakby był spokojną kołysanką, a nie zwykłym szumem. Basior przymknął oczy i siedział tak przez jakiś czas, wdychając zapach wilgoci i czując, jak błoto powoli wysycha i odpada przy każdym gwałtowniejszym ruchu. Zapewne siedziałby tak cały dzień, skamieniały w jednej pozycji, gdyby nie pewien szmer, przez który wilk uchylił jedną powiekę, później drugą, aż w końcu zeskoczył z całkiem wygodnego miejsca i ruszył w kierunku, z którego – jak sądził – dobiegało ciche mruczenie. Nie za bardzo się tym przejął, więc bez skrupułów odchylił jedną z gałązek nisko rosnącego, ciemnego berberysa, aby odkryć to, co się tam skrywało. Uniósł brew.
Spomiędzy gałęzi spozierało na niego coś małego, o kształcie bliżej nieokreślonym, zmiennym. Coś w stylu czarnej plamy, która, w miarę wpatrywania się w nią, zmieniała kolory na jaśniejsze. Kiedy mrugał, znów stawała się czarna i bezkształtna. Chrapliwym głosem zapytał o to, czym owa plama jest, lecz odpowiedzi nie dostał. Odkrył za to, że im dłużej się przypatruje, tym ciężej oderwać mu wzrok; walczył ze sobą jeszcze chwilę, a potem odskoczył i, opierając się pokusie, odszedł.
Pomimo swojej ograniczonej wiedzy zrozumiał, że miał do czynienia z demonem, który przybrał taką, a nie inną formę. I wtedy stwierdził, że naprawdę chce się o nich czegoś dowiedzieć.

~*~

Przechodził właśnie pomiędzy dwoma dębowymi regałami, kiedy zauważył jasną sylwetkę wilka. Zbliżył się do niej niby mimochodem, wyłapując wyryty na grzbiecie tytuł księgi, którą ów wilk unosił przed sobą, zapewne używając w tym celu telekinezy bądź innej podobnej mocy. Był zapisany symbolami, a jedynym, jaki udało mu się poznać po dokładnym przeczytaniu wstępu do innej księgi, był symbol oznaczający demona. Kanciasty, bardzo wyraźny i charakterystyczny, rozpoznał go więc bez problemu. Uniósł brew i przedarł się przez chmurę kurzu, wznieconą przez nieostrożną waderę, która zrzuciła dwa opasłe tomiszcza – szybko podniosła je i odstawiła na miejsce, mając nadzieję, że nikt nie zauważył. Istotnie, Inverness nie przejmował się tym zbytnio. Szybko podszedł do wilka, który z zawzięciem lustrował dalsze pożółkłe strony. Odchrząknął i stanął naprzeciwko niego, odczuwając lekki stres, którego nie czuł już dawno. Miał nadzieję, że basior sam go zauważy i nie będzie musiał zwracać jego uwagi, lecz nic takiego się nie działo. W stęchłym powietrzu nie rozchodził się żaden dźwięk, oprócz epizodycznego stukania i skrzypienia drewnianej podłogi. Inverness znów odchrząknął, zdając sobie sprawę, że nie ma pojęcia, jak właściwie sformułować pytanie; postawił więc na najprostszą formę. Najpierw jednak potrząsnął delikatnie łbem – ukradkiem, aby nikt nie zauważył – pozbywając się kilku liści spomiędzy kępek futra.
– Przepraszam – mruknął w końcu, zupełnie nie zdając sobie sprawy, że jego uszy nieco bardziej przylegają do łba niż zwykle. Basior podniósł wzrok i In mógł wreszcie przejść do sedna. Spojrzał w jego turkusowe oczy, ale zaraz przeniósł wzrok na stojące obok półki i wtedy zdał sobie sprawę, że zachowuje się zupełnie jak nie on. Odchrząknął po raz trzeci. – Interesujesz się demonami? – zapytał w końcu, jakby miało to być najważniejsze pytanie pod słońcem.

Większość obrazków i zdjęć umieszczonych na blogu nie jest naszego autorstwa.

Proszę o nie kopiowanie treści z bloga w celach własnych bez wiedzy administratorki.

Szablon wykonała Fragonia dla bloga
Sisters of The Template