- Gdziem mam to zostawić? - spytałem, potrząsając truchłem
- Najlepiej byłoby od razu zanosić zdobycz do kryjówki, żeby potworom nie przyszło na myśl sprzątnąć nam je z przed nosa. - odparła wadera
Zaśmiałem się cicho i nie zadając zbędnych pytań, udałem się prosto do naszej bazy. Kursowałem tak jeszcze wiele razy, nosiłem nie tylko moje łupy lecz także to co upolowali Yuko i Beast. W powietrzu poruszałem się szybciej, więc tym samym rozsądniej było, że to ja przenosiłem jedzenie. Dostrzegłem jakiś ruch w krzakach, obniżyłem lot, wyciągnąłem szpony... znaczy łapy i porwałem z ziemi to, co do tej pory wziąłem za jelenia. Niespodziewanie jeleń odchrząknął znacząco. Yuko.
- Wiesz, przyjemnie jest tak sobie latać ale nie miałabym nic przeciwko, gdybyś odstawiał mnie z powrotem na ziemię. - powiedziała
Że też nie zauważyłem! Zawstydzony, starając się to ukryć, postawiłem Yuko z powrotem na ziemi. Szybko odleciałem, nie miałem ochoty patrzeć na jej rozzłoszczoną minę... A byłem pewny, że się złościła. Ponownie złapałem jelenia. I pudło! To był... głucholec. Wił się i wykręcał jak tylko mógł, gryzł mnie w szpo... łapy i wydawał z siebie nieludzkie wrzaski. Użyłem mocy (po raz pierwszy w życiu) i spowolniłem jego zachowanie, przysporzyłem mu nieco zawrotów głowy a na dokładkę trzasnąłem go ogonem w łeb. Gdy znajdowałem się już na dość dużej wysokości, puściłem głucholca a ten zaczął spadać. Miałem nadzieję, że ten upadek odpierze potworowi życie, przecież nawet one musiały mieć jakieś ograniczenia! Starałem się przypomnieć sobie jak najwięcej faktów o głucholcach... nie mają uszu... najczęściej występujące potwory... najłatwiej je pokonać... I co jeszcze? Zamyśliłem się. Miałem dziwne wrażenie, że zapomniałem o czymś istotnym, tylko o czym? Serce podeszło mi do gardła, kiedy usłyszałem odgłosy walki dobiegające z ziemi. Yuko i Beast... Głucholce podróżują w grupach.
Yuko? Przepraszam, że tak długo kazałem na siebie czekać. ;)