Gdy zorientowałam się, że tego dziwacznego stwora za mną nie ma, zwolniłam. Odetchnęłam z ulgą i spokojnym krokiem ruszyłam przed siebie. Potrzebowałam chwili odpoczynku, a gdybym padła na ziemię tam gdzie stoję, podejrzewam, że długo bym nie wstała. A nie jest to miejsce idealne. Nagle pod drzewem, po drugiej stronie polanki leżał basior. Jego zmierzwione futro wskazywało na to, że tak jak ja, niedawno biegł. Szybko ogarnęłam się lekko i wyrównałam oddech. W końcu nie mogłam pokazać się jako totalna ofiara losu, która boi się wszystkiego i ucieka przed pierwszym lepszym kiciusiem. Nie. Miał wziąć mnie za pewną siebie, odważną i niepokonaną waderę. Jednym słowem za swój najgorszy koszmar. Muszę w końcu dbać o swoją reputację. Po chwili stałam obok.
- Nie za wygodnie Ci? - zapytałam złośliwie jednak wiatr lekko zagłuszył moje słowa.
- Dość tu twardo, ale nie narzekam - odpowiedział basior podnosząc się z ziemi po czym uśmiechnął się do mnie. Było to dla mnie niezrozumiałe. Nie zna mnie więc nie ma do tego powodu.
Czarnobiały basior okazał się być duży, dużo większy niż podejrzewałam. W porównaniu do niego wyglądałam jak jakaś niewyrośnięta wiewiórka. No może trochę przesadziłam. Nie zmienia to faktu, że i tak byłam sporo mniejsza.
Staliśmy tak chwilę i mierzyliśmy się wzrokiem. Jego górująca sylwetka, pewna siebie postawa i wywyższające się spojrzenie. Już wyrobiłam sobie o nim zdanie. I nie było ono najlepsze. Być może nie było ono słuszne. Często zdarzało mi się wysuwać zbyt pochobne wnioski. Jednak nie czułam potrzeby by je zmieniać.
- Oto werdykt - powiedziałam nagle. Widać było, że mój towarzysz nie do końca zrozumiał o co mi chodzi. Nie zrażając się tym kontynuowałam.
- Arogancki du*ek, który myśli że jest lepszy. Nikogo nie słucha, uważa że zawsze ma rację. Egoistyczny gbur, u którego można stwierdzić totalny brak poczucia humoru. Trafiłam? - całość była jak najbardziej poważna. Z wyjątkiem ostatniego pytania, które było zadane z widoczną kpiną.
Basior nie odpowiedział, tylko patrzył na mnie z jeszcze większym niezrozumieniem. I chyba ze złością. No ale... Mam zwracać uwagę na takie bzdety? To nic nieznaczący szczegół. Westchnęłam cierpiętniczo i zaczęłam mu tłumaczyć spokojnie jak szczeniakowi.
- Patrz się na mój pyszczek. To była opinia. Moja skromna opinia o Twojej osobie - każde słowo przeciągałam i mówiłam bardzo powoli. Skoro taki niekumaty to czemu by się nie zabawić trochę jego kosztem?
Czułam pod skórą, że trochę igram z ogniem. A dokładniej z dużo większym basiorem, który jak podejrzewam jest również dużo silniejszy. Ale co takiego może mi zrobić? Najpierw musiałby mnie złapać, co było raczej niemożliwe. Jego ogromne gabaryty raczej nie umożliwiają mu rozpędzenia się do znacznych prędkości. Tak więc w razie niebezpieczeństwa wykorzystam swoją sprawdzoną wielokrotnie strategię. Taktyczny odwrót. Cała ja. Najpierw zygam i drażnię, by w krytycznym momencie zwiać ze śmiechem. Bywało oczywiście, że mój plan się nie powiódł i oberwałam parę razy. No ale kto by to rozpamiętywał.
Nagle przypomniało mi się coś. Postanowiłam wykorzystać okazję i dowiedzieć się czegoś więcej.
- Chyba macie tu problem z robactwem - zaśmiałam się
- Co masz na myśli? - zdziwił się. Wow. On umie mówić. A już myślałam, że za pierwszym razem się przesłyszałam.
- Powiedzmy, że jedzonko wam zmutowało - nawiązałam do dziwnych stworów, które zaatakowały mnie po drodze. Były jakieś takie dziwnie niebieskie z twardym pancerzem. Wtedy po raz kolejny moja szybkość uratowała mi ogon. No bo nie będę walczyć z czymś co wygląda jak połączenie jaszczurki ze zmodyfikowanym, posiadającym dziwną paszczę rysiem. Mimo wszystko nie jestem samobójcą. Lubię swoje życie.
- O tym mówisz. Jakiś czas temu te dziwne stwory zaczęły pojawiać się na tych terenach. Nie wiemy skąd się wzięły.
- Taaa... Widziałam je. Za to jesteś pierwszym wilkiem, którego tu spotkałam. Mówisz, że nie wiecie. W takim razie gdzie jest reszta?
Silence? Mam nadzieję, że się nie obrazisz ;p