Zupełnie nie wiedziałem o co chodzi. Docierało do mnie tylko to, że Corners ma umrzeć i że musimy walczyć ze... ŚMIERCIĄ? To było dziwnie. Nie wiedziałem, że niektóre demony mogą spotykać się z Śmiercią. Usłyszałem głosy mrożące krew w żyłach. Disaster wstał. Core wyglądała na przerażoną. Może kłóciliśmy się ostatnio, ale Corners jest moją przyjaciółką. Tak. Musiałem jej coś powiedzieć, ale nie teraz. Teraz mogłem zrobić tylko jedno. Walczyć. Disaster wyszczerzył kły i wybiegł z jaskini. Zrobiłem to samo. To, co tam zobaczyłem, było straszne. Nie wiem, może setka cienistych postaci stała przed nami. Z tyłu Śmierć, w postaci okropnie chudej kobiety. Ciarki mnie przeszły. Każdy coś krzyczał. Nie rozumiałem. Core skuliła się za nami. Jeden z "wojowników Śmierci" rzucił się na mnie. Zrobiłem szybki unik i wgryzłem się mu w kark. Ten jęknął i rozpłyną się w powietrzu. Spojrzałem na Disastera. Był wściekły. Za nim zobaczyłem huragan. Ups... ta moc aktualnie wymknęła się mi z pod kontroli. Oczywiście, mogłem go powstrzymać, ale jak na razie musiałem skupić się na walce. Niektóre cieniste postacie chyba nieco się przestraszyły, ponieważ zamiast stu widziałem nieco ponad pięćdziesiątkę.
- Tchórze! Łachmyty! - wrzeszczała wściekła Śmierć. Zaczęła się walka. Paręnaście postaci rzuciło się na mnie raniąc mnie dosyć mocno. Kątem oka widziałem Disastera. Zmierzała ku niemu Śmierć. Chyba chciała załatwić go i Core osobiście.
Disaster? Wiem, słabe, ale lepszy taki prezent urodzinowy niż żaden ;P