Shit. Zupełnie nie wiedziałem, co zrobić. Przeraziłem się nie na żarty. Jedyne, co mogłem teraz dla niej zrobić, to szybko przenieść ją do mojej jaskini. Tam powinno się coś znaleźć. Wyplątałem jej ogon z krzaków, po czy oceniłem na szybko rany. Niektóre były głębokie, a z każdej ciekła brudno-czerwona ciecz. Ostrożnie zarzuciłem sobie waderę na plecy i zacząłem biec jak najszybciej mogłem. Sekundy wlokły się niczym minuty, z czego każda była na wagę złota. Po chwili dotarłem do jaskini. Obok mojego legowiska znalazłem bandaże.Opatrzyłem jej rany jak najlepiej mogłem. Sam nie dam rady uratować jej życia. Musiałem biec po medyka. Spojrzałem na waderę. Kolejny raz poderwałem się do biegu. Gdy dotarłem do jaskini uzdrowicielki, ona akurat z niej wychodziła.
- Szybko, musisz mi pomóc. - powiedziałem drżącym głosem. Zawróciłem po czym zacząłem biec z powrotem. Wadera pobiegła za mną.
- Co się stało? - zapytała.
- Wadera przyszła do mnie w bardzo ciężkim stanie z wieloma ranami na ciele. - wykrztusiłem. - Jest w mojej jaskini.
- Dobrze, prowadź. - powiedziała.
***
Kyo już nic nie zagrażało. Jej rany były porządnie opatrzone, a ona dochodziła do siebie.
- Hide? - wymamrotała.
- Tak, Kyomu, już wszystko dobrze. - uśmiechnąłem się troskliwie. W między czasie dowiedziałem się, że będę maił młodsze rodzeństwo, co strasznie mnie ucieszyło.
Kyomu? Brak weny dał mi się we znaki ;-;