12 sierpnia 2017

Od Pixy do Leloo

Śmieszy mnie fakt, że wszechświat to dla mnie jedna wielka kolorowanka. Czarno-biała, mająca tylko kontury, których trzeba się trzymać. Absurdalne. Tak, a ja dla świata jestem jak małe dziecko, ściskające w rączce kolorową kredeczkę. Posłuszna, niewinna i tak samo nieporadna. Jak dziecko.

Ranek powitał mnie chłodnym, rześkim powietrzem i mgłą sunącą nisko nad ziemią. Lato na północy jednak nie było tak ciepłe jak w moim dawnym domu, ciągle nie mogłam się do tego przyzwyczaić. Dni były krótsze, słońca mniej, a w takich okolicznościach zazwyczaj mam gorszy humorek. Dajcie mi więcej witaminy D bo się zaczynam markotna robić...
Przeciągnęłam się na twardej ziemi, mięśnie mnie bolały od spania na żwirze. Mogłabym znaleźć jakiś kawałek mchu, ale blisko tych gór raczej zbyt wiele nie rośnie.
Mogłam odejść na południe, na tropiki i skwar 16-godzinnego dnia, ale zostałam tu. Czemu? Na tajdze jest o wiele bardziej szaro niż w dżungli. ,,Jesteś malarzem, szukaj pustych płócien a nie galerii obrazów." - To oczywiście metafora wzięta z kodeksu, ale jasno mówiła, żeby unikać kolorowych miejsc. Tam już robota została wykonana,więc po co ja mam tam się jeszcze kręcić?
Ziewnęłam, podniosłam się obolała i półprzytomna zeskoczyłam z głazu, mojego prowizorycznego łóżka. Witam szanowny świat, jak się dzisiaj miewamy?
Szare niebo, szare góry, szare chmury...biały śnieg. Teoretycznie tak powinno być, w końcu takie uroki tego krajobrazu. No niekoniecznie, szczególnie, że za pół godziny miało wstać słońce.
***
Szczyt pobliskiej góry to idealne miejsce na małe malowanko.
Ustawiłam się przodem do wschodu, mając przed sobą bezkres górskiego krajobrazu oraz horyzont. 3...2...1...
Pierwsze złote przebłyski zaczęły się pojawiać na niebie. Słońce powoli pokazywało swoją złotą koronę. Zamknęłam oczy, czując na skórze ciepły dotyk światła, od razu lepiej się robi na sercu. Wyobraziłam sobie złoto-różowe chmury, tak puszyste jak wata cukrowa, skąpane w blasku poranka, soczyście zielony mech na zboczach szarych, wyciosanych przez wiatr gór. Każda ich krawędź była idealnie gładka, każda płaska ścianka malowała się w innym odcieniu szarości. Obraz był tak wyrazisty, tak prawdziwy. Dałam się temu ponieść, utonąć w uczuciu błogości bez reszty. Już nie czułam chłodu skał pod łapami, byłam jak duch, płynący wśród setek barw. Cudowne uczucie.
Parę minut później było już po wszystkim. Otworzyłam oczy, powieki piekły jak diabli. Obraz w mojej głowie urzeczywistnił się. Zmieniam zdanie- mamy całkiem ładny poranek.
Pierwszy raz tego dnia na mój pyszczek wstąpił uśmiech. Byłam wykończona, ale dumna. Malowanie tak dużej połaci terenu nigdy nie jest pestką, jednak na szczęście to już koniec mojej zmiany. Nie dałabym rady wykrzesać z siebie choć trochę więcej.
Odwróciłam się tyłem słońca i zaczęłam iść w kierunku najłagodniejszego zejścia ze szczytu. Usłyszałam krzyk.
Podniosłam wzrok na łańcuch gór po lewej stronie. Żółta bestia spadła z półki skalnej, obijając się o każdy wystający głaz na swojej drodze. Wyglądała jak dorosły lew. Małe kamyczki staczały się razem z nią, a ich trzaski niosły się echem po wąwozie. Jakimś cudem duży kot zatrzymał się w połowie lotu, wisząc na jednej łapie z krzywej, samotnej kosodrzewiny, rosnącej na stromym zboczu. Jakimś cudem podciągnął się na tyle, by nie spaść przy pierwszym lepszym podmuchu wiatru.Czekaj...to nie lew. Jego ogon nie był nagi, z brązową kitą na końcu. Był puszysty i krótszy, ale nie odstępował kolorem od reszty futra. Dziwną bestią, która o mało co nie skręciła sobie karku na dnie wąwozu, był wilk. Nieco dziwny, złotowłosy, ale nadal wilk.
Oczywistym było, że nie mogłam sobie tak teraz po prostu odejść. Moje sumienie nękałoby mnie latami. Ale czemu nie dziwiło mnie, że kompletnie zdrowy, dorosły, silny wilk tak po prostu runął w dół 200-stu metrowego wąwozu? Już prędzej uwierzyłabym, że potężny podmuch wiatru zmiótł go z krawędzi urwiska...ale zazwyczaj wiatr nie bywa tak wredny.

Leloo? Nie za długie trochę?

Większość obrazków i zdjęć umieszczonych na blogu nie jest naszego autorstwa.

Proszę o nie kopiowanie treści z bloga w celach własnych bez wiedzy administratorki.

Szablon wykonała Fragonia dla bloga
Sisters of The Template