Moja obecność tutaj sprowadzała się do prostego zadania- latania z siatką na motyle za małymi,świecącymi, złotymi punkcikami. Najbardziej niezdarnie i groteskowo jak tylko potrafiłem.
Po co mi one? Później wyjaśnię.Biegałem po bagnach z dobrę parę godzin, wrzucając co jakiś czas jakiegoś robaczka do dużego słoja z otworkami w wieczku. Jednak po chwili jak na złość wszystkie odfrunęły gdy tylko coś dużego wpadło do jednego z bajor. Woda chlupnęła niezwykle głośno, hałas wypłoszył owady, ale ciemność nie pozwalała zobaczyć jaki idiota mi to zrobił.
- Co tym razem...- Odburknąłem podirytowany.- Naprawdę już nawet wszechświat nie pozwoli mi nałapać trochę robaczków. Czy ja wymagam tak wiele?
Podszedłem nad brzeg jednego z jeziorek. Woda dopiero co uspokajała się po nagłym uderzeniu, jednak ja nikogo nie potrafiłem dostrzec.Heh, jakby się utopił.
Kolejny plusk, ale nieco na prawo od miejsca gdzie rozchodziły się kręgi wody. Jakaś postać wygramoliła się na brzeg, przemoczona do suchej nitki. Zdawała mi się dziwnie znajoma. Podbiegłem w krzaki, by się lepiej przyjrzeć. Już miałem palnąć parę niezbyt grzecznych słówek i oszczerstw w imię zasad ciszy nocnej, ale w porę zacisnąłem zęby.
- Albi. - Mruknąłem, a pod nosem pojawił się cień uśmiechu. - Dorosłaś.
Albi? Mówisz masz