6 sierpnia 2017

Od Lirii De La Irian

Wstawał już dzień. Słońce podnosiło swe jasne dary i słało nimi ziemię. Zewsząd słychać było szelest gnijących liści i taniec gałęzi kołysanych przez wiatr. Jesienny chłód przeszywał mnie niemiłosiernie i przeszkadzał mi w skupianiu się na obowiązkach, które starałam się sumiennie wypełniać. Właśnie zaczynałam swój poranny obchód po ziemiach należących do watahy. Oddalałam się coraz bardziej od Centrum. Prawdę mówiąc, jestem tu od niedawna i zaczęłam się gubić. Zmierzałam dalej. Rósł we mnie niepokój.
- A jeśli nie dam rady wrócić? Cóż, po prostu zostanę tu na dłużej - pomyślałam na głos.
Wtem zobaczyłam coś w zaroślach. Jakieś dwa cienie, w dodatku się ruszały. Nie znałam jeszcze wszystkich wilków z watahy i trudno było mi stwierdzić, czy znam tych, do których należały.
- Może to wrogowie? - przeszło mi przez myśl. Postanowiłam, że rzucę się na nich.
- Skoro to wrogowie, to nie mam na co czekać, a jeśli ktoś z watahy, to zwyczajnie ich przeproszę.
Tak brzmiał mój plan. Przygotowałam się do skoku. I... raz, i... dwa, i... trzy! Wypadłam z traw i wskoczyłam na... Kesame. Ku mojemu zdziwieniu, właścicielem drugiego cienia stojącym obok był Nicolay.
- Co się dzieje? Dlaczego nas napadasz, Liria? - wrzasnęła nieco poirytowana Kesame.
- Bardzo mi przykro, wybaczcie mi alfy. Sądziłam, że jesteście wrogami - zaczęłam się tłumaczyć.
- Widać, że przykładasz się do swoich zadań - zażartował Nicolay.
- Jeszcze raz przepraszam, nie spodziewałam się was tutaj.
Pierwsze lody przełamane, choć nie bez szwanku. Z czasem napięcie zaczęło spadać. Spacerowaliśmy po terenach watahy i rozmawialiśmy przy tym jeszcze jakiś czas o wszystkim i o niczym. Zdążyłam już zapomnieć o moim obchodzie granic. Kesame nadal była na mnie troszkę zła, widziałam to w jej oczach, ale chcąc nie chcąc, musiała pogodzić się z gafą przeze mnie popełnioną.
Nim się obejrzałam, znaleźliśmy się w miejscach, w których nigdy wcześniej nie byłam. Czułam się nieswojo, ale dzięki nowym znajomym mogłam poznać piękne zakątki mojego nowego domu. Miło płynął nam czas, a już na pewno mi.
- Jak tu cudownie! Och, jak pięknie! W życiu nie widziałam niczego podobnego! Te wodospady! Magiczne! - niosły się na około moje zachwyty na temat krajobrazu, zwłaszcza tej niezwykłej rzeki Valar.
- Nie zwiedziłaś jeszcze najpiękniejszych miejsc. Nie widziałaś ich także wiosną, kiedy wszystko jest w rozkwicie - powiedział jakby z dumą Nicolay. Swoją drogą, to dziwne, imponowało mi każde słowo, jakie wypowiadał. Byłam pod ogromnym wrażeniem. Nicolay był dla mnie tak samo niesamowitym zjawiskiem, jak tutejsza przyroda.
- Brzmi wspaniale. A tam, po lewej, cóż się tam znajduje?

Nicolay? Kesame?

Większość obrazków i zdjęć umieszczonych na blogu nie jest naszego autorstwa.

Proszę o nie kopiowanie treści z bloga w celach własnych bez wiedzy administratorki.

Szablon wykonała Fragonia dla bloga
Sisters of The Template