- Mój tata zginął, a co mogło się stać z mamą? Uwięzili ją, to wiem na pewno, ale... co potem? Uciekła? Umarła? Może nadal żyje w zamknięciu? Muszę to sprawdzić.
Postanowiłam się teleportować na Helipirę. To w końcu był jedyny sposób, żeby dowiedzieć się, co stało się z mamą i moim królestwem.
Kilka chwil później znalazłam się już na wyspie. Wyglądała zupełnie inaczej niż ta, którą widziałam, gdy przeniosłam się do dnia moich narodzin. Straszliwie tu pusto, dookoła ruiny, zawalone jaskinie, groty, drzewa połamame niczym po przejściu trąby powietrznej. Istna katastrofa. Nie zauważyłam tutaj też zbyt wielu wilków. Chociaż... zaraz. Tam, w oddali. Widzę. Jeden wilk... już umknął.
Zaczęłam przechadzać się po tej krainie nicości zniszczonej zapewne przez wojnę, tę samą, w której straciłam dom i rodziców. Raz po raz udało mi się dojrzeć gdzieś daleko, polujących na znikomą ilość zwierzyny, członków helipirowskiej watahy, którzy przeżyli zawieruchę dziejową. Wyglądało to tak, jakby walki dopiero się zakończyły i nikt nie dbał o naprawienie szkód.
Stanęłam na środku rozległej polany, by chwilę odpocząć. Mimo wszystko, od początku, gdy tu przybyłam, czułam, że jestem w domu, że powróciłam tam, gdzie moje miejsce. Ta wyspa przyciąga mnie coraz bardziej niczym magnes, woła do mnie: "Witaj, jaśniepani!". Szkoda tylko, że nie jest tak piękna, jak za rządów mojego taty.
- Helipira... powinna się raczej nazywać Pustynia - mruknęłam sama do siebie.
- Kiedyś nie była pustynią. To miejsce tętniło życiem, zanim rozpętała się wojna ze stadem z Tigry - odpowiedział mi jakiś głos.
Ujrzałam za sobą jakąś waderę. Wyglądała nieco znajomo.
- Jakiś czas temu stoczyliśmy bitwę z watahą z Tigry - mówiła dalej.
- Tigra... oczywiście...
- Słucham? Jesteś tutaj nowa, prawda? Zaprowadzę cię do naszej królowej - powiedziała i ruszyłyśmy w drogę. Wygląda na to, że po wojnie jednak próbują odbudować Helipirę, skoro wybrali dla siebie nową królową. Najwyraźniej nie mam już praw do swojego tronu.
C. D. N.