Szłam sobie w terenki. Chciałam dobrze, aczkolwiek nie idealnie, poznać miejsca należące do tej wataszki. Było tu mnóstwo wspaniałych miejsc, jakich nie widziałam nigdy w swoim życiu. Słyszałam non stop śpiew ptaszków - niestety nie jestem specem od ptaków i nie potrafię rozpoznać ich gatunków. Szkoda. Także szłam se, szłam, aż tu nagle... Zobaczyłam wilka.
Cóż, nie wiem, czy był to wilk z watahy, ale bardzo możliwe, w końcu to jej tereny.
- Cześć. - powiedziałam do wilka, który zamiast odpowiedzieć, rzucił się na mnie.
Starałam się obronić, ale nie udało się. Przez chwilkę miałam nawet przeczucie że umrę. Zamiast ataku na wilka ktoś mi pomógł. Nie potrafię określić czy to basior czy wadera - czułam się strasznie po ugryzieniu przez tą bestię, ale zachowałam swoją przytomność. Gdy tamten wilk odgonił tego drugiego, zapytał się mnie:
- Nic ci nie jest?
Ktoś? Ktokolwiek?