Tereny mieli bardzo zróżnicowane. Były lasy, były rzeki, wodospady i łąki, a nawet i mroczne doliny. Przeszedłem przez puszcze i góry. Mieli nawet wspaniały las, w którym znalazłem każdego jednego znanego mi grzyba. Dziwnym przypadkiem, trafiłem z powrotem przed pysk Rize, jednak w dość niewygodnej sytuacji. Właściwie tak samo jak za pierwszym razem.
Znalazłem się w jej jaskini, zastając ją śpiącą na posłaniu. Na pewno przydatna będzie wiedza, gdzie ją znajdę. Miałem zamiar cicho się wycofać, gdy otworzyła oczy. Ziewnęła i przywitała się, na co uśmiechnąłem się delikatnie. Cały plan w kij dmuchał.
- Em... chyba coś pomyliłem - wprawdzie nie było to prawdą, ale tak było łatwiej. Skarciłem się w duchu za tę postawę. Staję się w mniejszym stopniu sobą niż wczoraj.
- Najwidoczniej.
Jak to mawiają wilki z miast - rozmowa się nie kleiła. Jednak ja tego nie zauważałem. Dla mnie to zwyczajnie cisza, a cisza jest równie, a nawet bardziej przyjemna, niż brak ciszy.
- To... czego szukałeś?
Tak już jest, gdy się coś kręci. Kłamstwo ma krótkie nogi i tymże podobne. Stety niestety, niczego nie szukałem, więc nie mogłem odpowiedzieć na jej pytanie.
W trakcie mojego ubolewania nad błędami prawie życiowymi, Rize zdążyła zapomnieć o pytaniu i zaczęła znowu:
- Mój brat też jest odkrywcą. Chodź, zaprowadzę cię do niego.
Nie zbyt uszczęśliwiała mnie ta propozycja. Wędrownicze życie wniknęło już we mnie, więc pracuję inaczej niż inni odkrywcy. Ja po prostu odkrywam świat, zamiast tworzyć różne dziwaczne diagramy i statystyki. Ruszyłem więc niechętnie za waderą.
Z drugiej strony pomyślałem, że z przyjemnością odkryję nowego wilka. Podgoniłem Rize i wyruszyliśmy, jak podejrzewałem, w stronę jego jaskini.
- - - ~ - ~ - - -
Jedynie w większości biały basior siedział z równo oprawionym materiałem przed pyskiem i węglem w łapie. Kreślił różne proste i krzywe, koła i równoległoboki. Wiedziałem, że ukończone dzieło będzie warte więcej, niźli bym za to dał.
- Cześć Zef! - zaczęła waderka. - To jest Jeffrey.
Uśmiechnąłem się jakoby mi zależało na miłych stosunkach i uniosłem delikatnie łapę.
- A to mój brat, Zefir.
Spojrzał na mnie dość niechętnie. Rize, aby załagodzić sytuację, przekazała my przyczynę naszej wizyty. Nie podejrzewam, abyśmy zostali kolegami po fachu, prędzej będziemy rywalizować. Ja jestem obojętny, niech Zefir rozgrywa to jak chce. Rize chyba nie była zbyt zadowolona z tego obrotu spraw, jednak nie miała nam tego za złe. Zef rozpoczął przekazywanie mi, co już odkrył w okolicy.
<Zefir? Wiedz, że tworzenie map itp. jest dla Jeff'a dziwne i głupie, lecz raczej nie daje tego po sobie poznać >