No ale zwiedzić watahę to chyba mogę sam. Chyba... no dobra może lepiej poczekać na Boomerang. Co prawda oprowadzała mnie wczoraj ale połowy zapomniałem. Jak zwykle. Postanowiłem pójść do jednego z nielicznych miejsc które zapamiętałem. Dolina... jakaś tam. No dobra. Nie zapamiętałem całego. Ale trochę chociaż. Wiem jak tam iść. Ponoć najbezpieczniej dla szczeniaków.
Ruszyłem tam niepewnym krokiem nie będąc pewnym czy idę w dobrym kierunku i raz po raz pytając wilków czy na pewno dobrze idę. I na szczęście: szedłem dobrze. Wkrótce usiadłem na polanie. Była piękna i rozległa. Z tego co wiem to nie ma tu nic co by mnie mogło zabić.
I wtedy.... nagle poczułem jak coś na mnie upada i przygniata do ziemi. Albo jednak... przestraszyłem się ale uspokoiłem i lekko zdziwiłem słysząc dziewczęcy śmiech:
- Haha! Wpadłeś!
Alshi?