- Co ci jest?- Zapytałem z wręcz niepasującym do tego pytania spokojem i...troską?
(Neee, nie ośmieszaj się Issue. TY i troska o innych? Proszę cię )
Może i racja.
Wadera odwróciła się, zaskoczona pytaniem.
- Mi? - Zmarszczyła brwi (Tak, jak dla mnie te dwie białe kulki futra nad oczami to brwi).- N-nic. Jest w porządku.
Jednak w głosie dało się wyczuć gorycz na kilometr.
Dziwnie rzadko łapała ze mną kontakt wzrokowy, ciągle tylko skakała oczami po kamyczkach pod swoimi łapami. Przekrzywiłem łeb w bok, nadal nie rozumiejąc.
- Oszukiwanie się jest serio tak przyjemne, czy po prostu nie umiesz kłamać? -Jedyne co mi przychodziło teraz do głowy.- Słuchaj, mamy środek gorącego jak mój piec hutniczy lata, wszyscy poodchodzili na wyprawy z rodziną i przyjaciółmi nad morze i przygody. Myślałem że wataha opustoszeje na dobre i jedyną żyjącą istotą w promieniu pięciu mil będę JA i moje kochane droidy. Więc jakim cudem ty tu jeszcze jesteś? - Nawet nie myślałem zabarwiać tego pytania kpiną czy pretensją. Po prostu zwykłą ciekawością. Podszedłem parę kroków bliżej,- Strzelałem, że każdy kto ma jakichkolwiek wilczkowych przyjaciół wyruszy stąd na co najmniej parę tygodni.
,,Każdy kto ma jakichkolwiek przyjaciół''. Ktokolwiek myśli że pomyliłem się, nie zaliczając siebie? Hah, jakoś ciężko pływać na pontonie z robotami, przepraszam za rozczarowanie. Poza tym, miałem jeszcze pełne łapy roboty. Po kiego grzyba ja tu jeszcze sterczę? Mleko mi wykipi.
- Tak. Masz rację. - Pierwszy raz podniosła głowę na tyle wysoko, by móc spojrzeć mi w twarz. Choć to ja byłem zazwyczaj tym niższym, wadera przy swojej drobnej posturze dorównywała mi wzrostem. A może była nawet trochę niższa? To pewnie przez te uszy, o zgrozo, dziękuję.
Jej oczy zeszkliły się lekko, tęczówki zaczęły drgać. Coś w sobie dusiła.
Zrobiłem coś, co nazwano by śmiechem, gdyby trwało dłużej. Wciągnąłem powietrze do płuc, po czym zrobiłem krok w tył, jakbym chciał się obrócić.
- To słońce musi serio dawać w kość. Chyba jesteś odwodniona, zaczynasz majaczyć. I chyba oczy ci się pocą. - Pod nosem zdusiłem chichot i zacząłem odchodzić w stronę domu.- Lemoniada dobrze ci zrobi.
Po czym dodałem pod nosem: ,,Chyba zostało mi jeszcze trochę cytryn w składziku.''
I tak, o dziwo mam składzik. Oraz piecyk na węgiel z czajniczkiem do mleka, które- jeśli się nie pospieszymy - zaraz serio mi wykipi.
Shante?