- Tsunami, Nicram, ATAK! - krzyknąłem wskazując łapą na atakowanego
Zefira. - Toxic! - wydałem kolejny rozkaz tym razem dla Corners. Jeden
cień jej wystarczył. Śmierć szła spokojnie w moim kierunku. Jednym
ruchem przygniotła mnie do ściany mojej jaskini.
- Masz ostatnią szansę. - uśmiechnęła się do mnie. - Albo ja, albo ona.
Jeżeli wybierzesz mnie, oszczędzę Ci życie. - ostrzegła. Ledwo mogłem
oddychać więc wyjąłem sztylet i zacząłem ją dźgać we wszystkie miejsca.
Musi mieć czuły punkt. Odsunęła się, jednocześnie mnie puszczając.
- ALWER! - wydarłem się nie minął ułamek sekundy a już był przy mnie. -
Zbierz ich. Wszystkich. Teraz. Już. - szepnąłem odzyskując oddech. Jeden
cień zaczął mnie atakować lecz Alwer kiwnięciem palca odwrócił pocisk i
zranił cień. Nie zdziwiło mnie to. Alwer posłusznie i szybko zrobił
wszystko co mu kazałem. Zebrał wszystkie cienie, którymi mogłem władać
(Tsunami i Nicram walczyli u boku Zefira z mojego rozkazu). Było ich
ponad 100. Tja. Gdy ja i Śmierć... Ugh. Nie wracam do tego. Cienie
rozdzieliły się na pół, jedne osłaniały Core, druga połowa cieni Zefira.
Zostałem ja, Awer i Śmierć. Zregenerowała się szybko i powróciła do
ataku.
- Słoneczna iluzja! - krzyknął Alwer. Na niebie pojawiła się ognista
kula, która oślepiła Śmierć. Ruszyliśmy do ataku. Cienie podwładne
Śmierci powróciły. Ruszyliśmy do ataku. Dostałem. Krew pociekła mi po
sierści.
- Dis! - krzyknęła załamana Corunia. Zefir i cienie uporały się z innymi
i wszyscy zaczęliśmy atakować. Rzuciłem się na nią, a ona zniknęła.
Muszę iść do podziemi. Ale nie sam. Nie sam...
- Dis!!! - podbiegła do mnie Core. Alwer podniósł mnie i zaprowadził do jaskini. Straciłem przytomność.
Zefir? Dzięki