- Dziękuję, piękny. - uśmiechnęłam się nieśmiało.
Wyciągnęłam ozdobę i zapięłam ją sobie na szyi. Wisiorek stuknął delikatnie o drugi znikając w moim futrze. Delikatnie złapałam łapką za srebrny księżyc z malutkim szmaragdem i pokazałam go Zefirowi.
- Prezent od Disastera... - szepnęłam i puściłam księżyc by ponownie zniknął między moją gęstą, szarą sierścią.
Spojrzałam w oczy wilka. Gdy wypowiedziałam imię czarnego basiora, dostrzegłam w nich nutkę złości. Spięłam się nie wiedząc co dalej powiedzieć. Kątem oka zerknęłam na Aidena. Ten jedynie wzruszył ramionami i odszedł w stronę jaskini zostawiając nas samych.
- Pomożesz mi urządzić sobie jaskinię? - spytałam po dłuższej chwili namysłu.
- Teraz?
Wzruszyłam ramionami. Powoli postawiłam pierwszy krok, potem następny w kierunku mojego nowego domu. Z każdym kolejnym szłam coraz szybciej i pewniej. Gdy byliśmy w połowie drogi dołączył do nas Disaster.
- On idzie z nami? - krzyknął oburzony Dis. Natomiast Zefir zaczął cicho warczeć.
- Tak, obaj idziecie. Czy któryś z was ma coś przeciwko? - zapytałam obu z wręcz chamską ironią. Zrobiłam maślane oczka i zerkałam raz na jednego, raz na drugiego - Proszę, nie utrudniajcie... - jęknęłam i zwolniłam nieco kroku.
Po kilku minutach ciągnących się w nieskończoność, w końcu dotarliśmy do celu. W jaskini leżały już moje rzeczy spakowane w kartony. Wyjęłam z jednego z nich kolorowe szkiełka na sznurkach. Spojrzałam na sporych rozmiarów wiklinowy koszyk z ułożonymi z nim czarno-białymi poduszkami. Sufit nad nimi wydawał mi się pusty. Za pusty. Złapałam za sznurek z zielonymi szkiełkami i drugi z różowymi.
- Który z nich będzie lepiej pasował tam? - wskazałam nad legowisko.
- Różowy. - odpowiedział biały basior.
- Zdecydowanie zielony. - odpowiedział Disaster.
Westchnęłam i odłożyłam oba sznurki. Pogrzebałam głębiej w kartonie, aż w końcu znalazłam kamyki naśladujące gwiazdki, na cienkich, prawie niewidocznych żyłkach. Zawiesiłam je i ruszyłam do kolejnych pudełek.
Zefirze? Hmm?