2 maja 2017

Od Yoko CD Siriusa

Ja naprawdę leciałam! To było niesamowite doświadczenie. Wydawało mi się, że to czas stanął w miejscu aby dać mi szanse porozkoszować się tym marzeniem. Albo, że to tak naprawdę sen, a ja już do końca nie potrafię rozróżnić nieskończonego świata wyobraźni, od zwyczajnej, suchej i nudnej, rzeczywistości. Pod nami rozpościerały się wzdłuż i wszerz , nieziemskie krajobrazy, na lewo widziałam gigantyczne, niby zaspane góry, które o tej porze roku przykryte były delikatną białą kołderką. Po prawej zaś jezioro, które w swojej głębi od zawsze skrywało jakaś nadziemską tajemnicę, teraz jednak nie byliśmy w stanie zobaczyć co kryje w swoich odmętach, gdyż o tej porze roku całe już zamarzło. Na białym puchu wyjątkowo wyróżniały się jedynie inne wilki. Tutaj szczenięta bawiły się rzucając w siebie raz po razie śniegiem, tam zaś, tam w oddali, sklepikarz udawał się do domu. Starałam się coś powiedzieć, lecz zamarłam, nie mogłam, jedynie trzymałam się kurczowo Siriusa.
- Nie musisz nic mówić - powiedział. Czułam, że czyta mi w myślach i pomimo, iż tego nienawidzę, nie zapierałam się jak to mam w zwyczaju. Pewnie był po prostu ciekaw jak tam moje wrażenia, a z resztą, nie chciałam się kłócić z przyjacielem, hmm, o ile tak go mogę już nazywać, ehhh, zawsze byłam słaba w te całe "relacje". Po długim locie Sirius powiedział:
- Uwaga, uwaga pasażerowie, zbliżamy się do lądowania - po tych słowach zwolnił troszkę, ja chwyciłam go jeszcze mocniej i nim się obejrzałam, staliśmy już czterema łapami na ziemi. Prawie czterema łapami, prawie na ziemi...

Sirius?

Większość obrazków i zdjęć umieszczonych na blogu nie jest naszego autorstwa.

Proszę o nie kopiowanie treści z bloga w celach własnych bez wiedzy administratorki.

Szablon wykonała Fragonia dla bloga
Sisters of The Template