Do moich uszu dotarł dźwięk złamanej gałęzi. Czyli jednak ktoś mnie obserwuje.
- Kim jesteś? Nie kojarzę cię.. – usłyszałam niezbyt przyjemny głos.
Jego posiadaczka była poza zasięgiem mojego wzroku. Nabrałam aż podejrzeń, że wlazłam na tereny innej watahy.
- Zależy kto mówi – odparłam sucho.
Wilczyca podeszła powoli i pojawiła się w zasięgu mojego wzroku.
- Chyba pomyliłaś tereny.. tu rządzi Wataha Smoczego Ostrza.. – warknęła.
Zaśmiałam się szyderczo.
- Cóż to za niespodzianka. Właśnie z niej jestem..
- To co w takim razie robisz na granicy terenów? – warknęła tym razem.
Zmniejszyłam odległość dzielącą mnie i waderę.
- Nie każdy ma cudowny wzrok. Działam praktycznie tylko na słuchu i węchu, czyli mówiąc prościej: zgubiłam się – odparłam.
Zastanawiało mnie, czy nie powinnam zacząć śmiać się z własnej głupoty. Pewnie wyląduję teraz u jednej z alf bądź bet i będę musiała się tłumaczyć, jak to się stało, że wylądowałam aż tak daleko. Może chociaż oni będą wyrozumiali, bo owa wadera nie należy raczej do typów „chodź, odprowadzę cię do domu i wrócę do tego, co robię”.
Groźba? Troszkę marne, ale muszę nabrać wprawy