13 maja 2017

Od Boomerang

Dzień był wyjątkowo... nie, nie piękny, a zimowy. W moim języku "zimowy", znaczy "zły". Zapachy były przytłumione, moje łapy zapadały się w głębokim śniegu, co chwila wpadałam w zaspy. Istna tortura. Nic więc dziwnego, że już po kilkunastu minutach marszu ciężko dyszałam, ledwo powłócząc sztywnymi z zimna łapami. Zwykle zimą wolałam nie ruszać się poza jaskinię, ale okazało się, że jedzenie jednak jest mi niezbędne. Na zdobywanie pożywienia miałam dwa sposoby: dojeść ofiarę po kimś, zapytać się wprost; czy któryś z wilków by mi coś upolował. No chyba, że królik sam wlazłby mi do pyska. Na pysk spadła mi czapa śniegu, najpewniej z jakiejś gałęzi. Otrzepałam się szybko i po raz wtóry tego dnia przeklęłam tę porę roku. Niewielka bryłka lodu, pozostałości gradu, boleśnie wbiła mi się między poduszki łap. Warknęłam i strzepnęłam łapą, próbując pozbyć się małego złośliwca. Usłyszałam gdzieś z oddali śmiechy. No tak, pomyślałam, dla innych zima może być niezłą frajdą, dla mnie była zlepkiem lodu, śniegu, zimna, wilgoci i małych, złośliwych bryłek lodu. W takim tempie nigdy nie znajdę jedzenia, pomyślałam poirytowana. W jednej chwili brnęłam przez śnieg, a już w następnej podłoże uciekło mi spod łap, wywinęłam w powietrzu niezgrabnego fikołka, lądując (z równym brakiem wdzięku) na śliskiej powierzchni. No nie... Zdałam sobie sprawę na czym stoję. Oblodzony zbiornik wodny. Usłyszałam cichy chrzęst, gdy lodowa tafla się pode mną zapadła i pochłonęła mnie zimna głębia jeziora.

Kesame? Ratuj :(

Większość obrazków i zdjęć umieszczonych na blogu nie jest naszego autorstwa.

Proszę o nie kopiowanie treści z bloga w celach własnych bez wiedzy administratorki.

Szablon wykonała Fragonia dla bloga
Sisters of The Template