20 maja 2017

Od Rogacza CD Hope

Odbiłem się łapami od ziemi, ale wcześniej nie zauważyłem ostrych, małych, zdradzieckich kamyczków zlewających się z ziemią, więc trochę zabolało. Rozłożyłem skrzydła i wzbiłem się w powierze, czując ten wspaniały i znajomy powiew wiatru.
— Znajdziemy cię! — zawołał za mną wysoki, fioletowy basior.
— Sprawiedliwość w końcu cię dopadnie! — dodał ten szary.
— I nie ważne, jak szybko będziesz leciał! — dodała niska, biała wadera.
— Ble ble ble — pomachałem im łapą i zrobiłem unik przed posłaną przez nich ognistą kulą. Przyśpieszyłem i zostawiłem ich w tyle.
Moim celem była Wataha Smoczego Ostrza, do której właśnie zmierzałem. Podobno tutaj mnie nie znajdą.
Pod wieczór wylądowałem na małej polance, żeby trochę odpocząć. Jak zwykle, zaczekałem chwilę, a z ziemia obok mnie zaczęła parować na zielono, aż nie uformował się z niej lew z rudą grzywą i metalową obrożą. Miał intensywnie zielone oczy, które teraz wpatrywały się we mnie jak w skończonego kretyna.
— Czy ty wiesz, co zrobiłeś? — spojrzał na mnie z politowaniem, gdy ruszyliśmy przed siebie spacerowym tempem.
— Jakimś eliksirem zamieniłem Betę w świnię, a co? Przecież i tak nią był — wzruszyłem ramionami.
— Rogacz... Ale ty jesteś głupi — westchnął Zack.
— Duszyczko, ogarnij umysł i pomyśl. Nie znajdą mnie tutaj.
— A jeśli tak? Nie możesz mieć własnej jaskini, to pewne. Weź się pod kogoś podczep, co? Załatwisz mu obiad, a on cię przyjmę — zasugerował.
— Wolałbym jakąś "ją", zdecydowanie ładną waderę, ale spróbuję... — westchnąłem i usiadłem.— Na razie przenocuję w jakiejś dziurze, o, tam!
Wskazałem na idealne miejsce pod sosną, po czym zacząłem kopać, a gdy dół był mojej wielkości, wygodnie się w nim ułożyłem.
— Dobranoc, Rogacz. Nie zabij się — pożegnał się jak zwykle Zack.
— Branoc, nie daj się zjeść — ziewnąłem i prawie natychmiast zasnąłem, zatapiając się w marzeniach o górze złota.
Następnego dnia obudziłem się niechętnie, właśnie miałem wygrać parę brylantów w pokera, ale męczyła mnie potrzeba znalezienia tymczasowej jaskini. Wzbiłem się w powietrze i używając swojej superszybkości w ciągu sekundy przebyłem jakiś kilometr, nie przejmując się tym, gdzie trafię i gdzie lecę. Tylko unikałem drzew.
Wiatr przywiał mnie pod jakąś jaskinię, do której postanowiłem zawitać.
Najpierw zerknąłem do wnętrza, żeby zobaczyć, z kim mam do czynienia, a gdy zauważyłem ludzką dziewczynę, szybko zmieniłem swój wygląd na ludzkiego chłopaka o czarnych, średniej długości włosach z ciemnofioletowymi końcówkami, niebiesko- złotych oczach i lekkim zaroście, odznaczającym się szczupłą i umięśnioną sylwetką. Na głowie miałem ciemny kaptur od bluzy zasłaniającej jakiś t-shirt, a spodniami były zwykłe, przetarte, czarne jeansy, do których dobrałem sobie białe, wysokie buty. W moim lewym uchu pojawiły się kolczyki, na szyi jakieś naszyjniki, a przez ramię i pół klatki piersiowej stworzyłem sobie tatuaż. Na dłoni kolejnej ręki stworzyłem tatuaż przedstawiający rękę szkieleta. W rzeczywistości jest to zbitka charakterystycznych cech paru chłopaków, których spotkałem w świecie ludzi.
Wracając do dziewczyny, miała ona szczupłą sylwetkę i jasne włosy. Stała do mnie tyłem, więc zauważyłem tylko jej odkryte plecy, spodnie i kurtkę z kapturem nabijaną ćwiekami. Lustrując ją spojrzeniem od stóp do głów, zagwizdałem z uznaniem dla jej urody, aby mnie zauważyła. Tak jak myślałem, odwróciła się do mnie i przez chwilę stała, zdezorientowana, ale, jak mogłem się spodziewać, rzuciła się na mnie z nożem. Używając swojej szybkości wytrąciłem jej go z ręki, przytrzymałem ją, żeby mnie nie uderzyła.
— Rogacz — przedstawiłem się z zawadiackim uśmiechem i widocznym rozbawieniem.— Mogę prosić o nocowanko na parę dni? Nie mam gdzie się podziać. Poratujesz nieznajomego, który włamał ci się na chatę i trzyma cię, żebyś nie mogła się wyrwać?

Hope?

Większość obrazków i zdjęć umieszczonych na blogu nie jest naszego autorstwa.

Proszę o nie kopiowanie treści z bloga w celach własnych bez wiedzy administratorki.

Szablon wykonała Fragonia dla bloga
Sisters of The Template