- Kim jesteś? - zapytałam wadery - Znaczy... Wiem, że jestem czarująca i takie tam, ale żeby aż tak się narzucać? - dodałam z lekkim uśmieszkiem, w nadziei, że to chociaż trochę rozładuje napiętą atmosferę, lub w jakiś sposób ugłaska warczącą na mnie wilczycę
Przyjrzałam się jej nieco dokładniej. Pierwszym, co rzuciło mi się w oczy była jej wyjątkowo mizerna i wychudzona sylwetka. Szczerze mówiąc, dziwiłam się, dlaczego jeszcze nie padła trupem z niedożywienia. Fakt ten w pewien sposób maskowała gęsta, smoliście czarna sierść, ubrudzona gdzieniegdzie krwią. Skierowałam swój uważny wzrok na pysk nieznajomej, który okryty był kapturem. Jej przenikliwie żółte oczy wpatrywały się we mnie gniewnie, a z gardła wciąż wydobywało się warczenie, łapy i grzbiet ugięte były w gotowości do ataku. Nieoczekiwanie wadera skoczyła w moim kierunku i kłapnęła zębami tuż przy moim pysku.
- Hej, po co te nerwy? - rzuciłam luźno, jakbym wcale nie zauważyła, że nieznajoma przed chwilą próbowała odgryźć mi nos - Jesteś teraz na terenach Watahy Smoczego Ostrza, wcześniej cię tutaj nie widziałam i...
Nagle przed moimi oczami zaczęły się przewijać obrazy, jak w puszczonym w dużym przyśpieszeniu filmie. Na każdym z nich znajdowała się też wadera o czarnej sierści...
Cyrk. Przedstawienie.
Cyrk. Po przedstawieniu.
Cyrk. Wyjście. Coraz bliżej.
Na zewnątrz. Niebo. Gwiazdy. I księżyc.
Obrazy pędziły coraz szybciej i szybciej, teraz ledwo załapałam co przedstawiają, a już pojawiały się nowe wspomnienia zdarzeń.
Po skończonej "wycieczce" wiedziałam tylko tyle, że ta wadera ma na imię Ash, uciekła z cyrku, nie wie gdzie się znajduje i (jak sądziłam) musi być bardzo głodna. Mój wzrok prześlizgnął się po jej wychudzonych łapach i natrafił w końcu na krwawiące rany. Podeszłam do Ash, która odsunęła się gwałtownie i zawarczała, odsłaniając białe, ostre kły.
- Nie musisz aż tak się spinać, wszystko jest w porządku, choć lepiej ze mną. Opatrzysz się i coś zjesz, ale nie martw się, za jakiś czas znów zaszczycę cię moją osobą - uśmiechnęłam się z ironią, ale Ash nie zareagowała tak, jak się spodziewałam
Rzuciła się w kierunku przeciwnym, byle dalej ode mnie. Zniknęła w oka mgnieniu, warknąwszy na pożegnanie.
- Ej, wracaj! - wrzasnęłam, teraz naprawdę mnie wkurzyła
W jednej chwili skoczyłam za nią w gęsty las. Była szybka, ale do mojego tempa jeszcze jej brakowało, toteż dogoniłam ją po dłuższej chwili, powalając na ziemię.
Widzę, że zachowujemy formę, odezwał się przymilny głos w mojej głowie. Jednak nie był to czas na wręczanie sobie samej nagród, więc tylko pogratulowałam sobie krótko w myślach i zwróciłam pysk w kierunku Ash.
Ash? ;)