8 maja 2017

Od Taiyō cd. Misi

Uśmiechnęłam się.
- Opowiadaj.
- O czym tu opowiadać - odparła nieco zmieszana - Jest miły.
- Imię.
Zarumieniła się. Słowo daję, Misia się zarumieniła.
Oho.
- Sirius - szepnęła głośno, jak często zdarza się niedosłyszącym, zapewne dlatego, że nie mogła słyszeć swojego głosu.
- Już się bałam, że powiesz kogoś w stylu Asacrifice - zaśmiałam się, żeby ją nieco ośmielić. Przechylam lekko głowę, przyglądając się przyjaciółce. - I dobrze. Pasujecie do siebie.
- Tak?..
- Oboje jesteście mili - ciągnęłam, nie zważając na nią - On jest szczupły, powabny, ty też. I ma piękny głos. Tak samo jak ty.
- Ja mu to powiedziałam... No że ten... go kocham... - wyjąkała czerwieniąc się jeszcze bardziej.
- I jak zareagował?
- Chyba tego nie słyszał...
Err... Ja potrzebuję emocji, sensacji miłosnych!
- Chcesz go?
- Em..?
- Chcesz go?
- Chcę.
- To będziesz go miała! - zawołałam, skacząc ma nią z euforią w oczach.
- Taiyō? Co ty chcesz zrobić?
- Ja nic nie będę robić, tylko ty.
patrzyła na mnie z przerażeniem.
Chyba miałam szaleństwo w ślepiach.
- Będzie dobrze. Pomogę ci - upewniłam Misię, podając jej łapę by podniosła się z podłogi. - Nie martw się. Ja się na basiorach znam. Nie znajdziesz lepszej swatki w Kraju Zachodzącego Słońca.




***


Trzeba Wam wiedzieć, że param się psychologią. Nie na jakąś ogromną skalę, ale w naszym plemieniu byłam dihibatan kara Shōnen, czyli waderą od basiorków. Kochałam się zwłaszcza w aferach miłosnych i jak widać to mi zostało.
Dlatego gdy o trzeciej następnego dnia siedziałyśmy za ogromnym drzewem - zwą je tu bukami - byłam zdecydowanie mniej pesymistycznie nastawiona do naszej misji niż Misia.
- Ym... Co robisz?
- Prowadzę badania nad naszym obiektem badań.
Pochyliłam się nad notesem na moment przed tym, jak minął nas Sirius, którego obserwowałyśmy już od ponad godziny.
- Em... Cześć - powiedział w stronę Misi, podczas gdy ja z pasją zabazgrywałam kolejną kartkę.
- Cześć - odpowiedziała z kwaśnym uśmiechem, starając się nie zwracać uwagi na moje dziwaczne zachowanie. Nie podobało jej się to całe zamieszanie.


Gdy w końcu rozradowana oddalam się od notatek (jakieś pól godziny później), zapytała z lekką irytacją:
- No i?
- Skazuję cię na wieczne męki czekania i dzielenia się nowinami z przyjaciółką, jak to na w komediach romantycznych bywa.
- Tylko tyle? - zawołała z niedowierzaniem, chociaż szczerze mówiąc sprawiała wrażenie, jakby kamień spadł jej z serca.
Spojrzałam waderze w oczy.
- Zasługujesz na piękną, trwałą i romantyczna miłość -powiedziałam - A ona przyjedzie sama.
,,No, może z drobną pomocą Siriusa" - uśmiechnęłam się szelmowsko w myślach.


<Misia? Trochę o niczym to opowiadanie cx>

Większość obrazków i zdjęć umieszczonych na blogu nie jest naszego autorstwa.

Proszę o nie kopiowanie treści z bloga w celach własnych bez wiedzy administratorki.

Szablon wykonała Fragonia dla bloga
Sisters of The Template