Na chwilę obecną wszystko rozmywało mi się w jedną wielką plamę. Zaczęłam panikować. Zupełnie nie wiedziałam dokąd idę. W mocy byłam jak bezbronny, czteromiesięczny szczeniak. Wpadłam na drzewo. Zdezorientowana cofnęłam się kilka kroków. Przyłożyłam nos kilka milimetrów nad ziemię. Teraz jeszcze wyraźniej poczułam zapach stada wilków. Bez namysłu ruszyłam w tamtą stronę. Co jakiś czas uderzałam w pnie. Zapach stawał się coraz wyraźniejszy. W końcu znalazłam jakiegoś wilka. On znalazł mnie, dokładniej. Zamrugałam kilka razy, by trochę wyostrzyć sobie obraz. Minimalnie, ale się udało.
- Ślepa jesteś? - zaśmiała się.
- Nie śmieszne... - burknęłam - Po zmroku akurat tak.
Zaciągnęłam się jej zapachem. Chciałam go zapamiętać, by poznać ją gdy spotkam ją innym razem.
- Pachniesz bezami.
Wadera się zaśmiała.
- W czymś ci pomóc, Ślepa Kruszynko?
Uśmiechnęłam się krzywo.
- Przenocujesz mnie, Bezo? - teraz obie się zaśmiałyśmy.
Swift?