- Co cię tu zapędziło? – zapytałam.
Zimny wiatr wkradał się pod moje futro, a stara rana nadal przeszkadzała w normalnym, funkcjonowaniu. Nie było to jakieś bardzo dokuczające, ale gdybym musiała uciec, byłoby niezbyt ciekawie.
- Po prostu wyszedłem się przejść i natrafiłem na ciebie – odparł.
Liczyłam na coś kreatywniejszego. Poza tym nie miałam akurat ochoty na spędzanie z kimś swojego czasu. Do tego wszystkiego, zaczął padać śnieg. I tylko płatki wkurzające mój nos o tym świadczyły.
- Pada, więc będę już iść – mruknęłam i zaczęłam iść w stronę jaskini.
Pewnie spytacie się, jak to i tak możliwe, że się odnajduje? Na cóż, praktyka czyni mistrza. Gdy odeszłam parę kroków, usłyszałam dźwięk ugniatanego pod łapą śniegu, a potem zobaczyłam obok siebie ciało Siriusa. Otrzepałam się ze śniegu, starając się, by jak najwięcej białego puchu trafiło na niego.
- Dokąd właściwie idziesz? – zapytałam.
Sirius?