Wiosna-Pora, w ciągu której tereny naszej watahy prezentują się wyjątkowo nieziemsko (napisałem, pomimo tego, że była to moja pierwsza wiosna na terenie watahy), a i w tym roku zaskoczyła nas pejzażem przy którym określenie raju, jakoś nieszczęśnie blednie, nie oddając ani trochę wyglądu tego miejsca.-zmoczyłem pióro w atramencie i kontynuowałem. W zasadzie to chciałem kontynuować. Momentalnie jednak zrobiło się jakoś chłodniej. Fakt-miałem otworzone drzwi na oścież, ale mieszkam na obrzeżu watahy, więc nikt i tak tędy nigdy nie przechodził. Lubiłem miejsce mojego zamieszkania, ponieważ spokojnie mogłem recytować tutaj wiersze i nikt mnie nie podsłuchiwał [nie to co w np w lesie (pozdrawiam Ravennaha Hahah)]. Wyszedłem z mojej jaskini, aby zobaczyć czy to możliwe. Czy pogoda może się tak diametralnie zmienić? Zdziwiło mnie to co zauważyłem. Przed moim domem słońce świeciło w pełni, ale to nie było najistotniejsze. Przede mną znajdowała się wadera o śnieżnobiałym futrze.
- Dzień dobry - powiedziałem z delikatnym zdziwieniem w głosie.
- Dzień dobry. Znaczy cześć - odpowiedziała troszkę nerwowo nieznajoma.
- Przepraszam, ale zgubiłaś się? Należysz do naszej watahy? - zapytałem spokojnie.
- Nie, nie zgubiłam się, ale jestem tutaj dopiero od niedawana, chciałam się przejść i zobaczyć trochę teren. No i poznać sąsiadów, chociaż prawie nikt tu nie mieszka... - tłumaczyła.
- Sąsiadów? - przełknąłem ślinę.
Nightshade?