20 maja 2017

Od Niffelheima CD Layry

Zmierzyłem waderę niepewnym wzrokiem, co mam sobie o tym myśleć? Nie prosiłem o pomoc, nie potrzebowałem jej. Co, jeśli dotknęła mnie infekcja, która objawi się dopiero później, a wadera zlizała moją krew? Również będzie chora, dlatego wolałbym wskoczyć do wody, niestety do zimnej wody, by się obmyć. Layra zauważyła, że się jej przyglądam, więc odwróciła łeb w moją stronę. Jej spojrzenie wydało się puste niby patrzy na mnie, ale jednak to nie to. Prychnąłem, odwróciwszy się od niej. Przyjrzałem się mojemu ciału, miałem nadzieję, że gorzej nie skończę. Devonte siedział przy wyjściu i obserwował nocne niebo, doglądając, czy w naszym kierunku nie idzie coś, co mogłoby nam zagrozić. Dźwignąłem się ze swojego miejsca, potrącając chrząstki zająca, które mi zostały. Z trudem udało mi się przejść do ducha. Zobaczywszy mnie, posłał ciepły uśmiech zachęcający do spędzenia wspólnie wolnego czasu. Basior zdradził mi swoje przeczucia co do końca naszej podróży. Zmartwił się, a jego dotychczasowy blask zniknął całkowicie. Powiedział, że nie chciał nas narażać na niebezpieczeństwo i mógł poszukać wsparcia u innych, a teraz będzie się obwiniać, ba, teraz już się za to obwinia. Smutno spojrzał na moje ślady po ostrych pazurach, które ciągnęły się od tylnej łapy przez prawie cały prawy bok. Poczwórna rana była długa, ale niegroźna, bo płytka. Położył mi na głowie swą niematerialną łapę i przejechał od niej, aż po nos. Poczułem łaskotanie, a kichając, całe moje ciało przeszył ból. Kazał położyć mi się na boku i pomyśleć o czymś innym, czymś przyjemnym.

- Już niedługo koniec waszej męki ze mną - powiedział, próbując ukryć swój zawód, wesołym tonem. Rzuciłem na niego karcącym spojrzeniem.

- Jaka męka? Raczej to ty cierpisz. Niepewność o kogoś ważnego i...

- ...rozpadająca się dusza, która już dawno powinna trafić do zaświatów - dokończyła za mnie Enevia. - Devonte, wyruszmy już dziś.

- Chciałbym, ale widzisz moja droga towarzyszko, Niffelheim nie zdzierży podróży nocą. W tych rejonach wiele silnych potworów kryje się w ciemnościach.

- Noc spokojna, wiatr nie wieje, śnieg znika. Będę w stanie walczyć, jeśli ktoś nas zaatakuje. Odciążę Niffelheima z jego niektórych obowiązków.

Basior spojrzał na mnie, nie chciał mnie wykończyć, nie chciał iść dalej, biorąc pod uwagę mój aktualny stan. Martwił się również o szczenię, którego ocalenie było naszym głównym celem. Wielki dowódca doznał kryzysu. Musi podjąć trudną decyzję, a każdy wybór wiąże się z poważnymi konsekwencjami. Prawdziwy wódz nie naraża swoich żołnierzy dla własnych zachcianek, kochający opiekun nie pozwoli, by jego podopiecznemu stała się krzywda. Spuścił wzrok, patrząc na przezroczyste łapy, w których płynęła energia nie z tego świata.

- Nie mogę ci pozwolić. Dostrzegłem, że nie jesteś dobra w ofensywie. Nawet gdyby udało ci się w walkach, straciłabyś zbyt wiele sił i cała podróż nie miałaby sensu. Nie jesteś wojowniczką, pracujesz umysłem - spojrzał na jakiś punkt, który znajduje się daleko za horyzontem. Jego głos nabrał poważnego tonu. - Już i tak was naraziłem na wiele niebezpieczeństw, nie mogę wam zagwarantować, że wrócicie cali do domu. Odwołuję misję, zadanie jest już nieważne. Jak będziecie na siłach, wrócicie do watahy. To moja ostatnia prośba. Wybaczcie za zmarnowanie czasu....

Devonte wstał na równe nogi, już miał wyskakiwać z jaskini, kiedy jego tylną łapę owinął łańcuch. Szarpnął się, a z ziemi tuż za mistycznym żelastwem pojawiła się dusza. Patrzyli zdziwieni na to zjawisko, a bezimienna istota jedynie się do nich uśmiechnęła, przemieniając się w smoka.

- Polecę przodem. - Duch wzniósł się w górę, chwilę jeszcze szurając długimi łańcuchami o kamienne podłoże groty.

- Dam radę - powiedziałem krótko.

Wadera przytaknęła głową, wiedziała, co chciałem im przekazać za pomocą tego przywołania. Basior potrzebował wytłumaczenia. Zrozumiał dopiero po dłuższym wytłumaczeniu z Layrą. Wilczyca wyglądała na pewną siebie i jako pierwsza ruszyła za niematerialną bestią, z którą kontaktowała się za pomocą myśli. Bohater z legend wzruszył się na tyle mocno, że po jego pysku spłynęły urokliwe łzy. Błyszczał w nich odbity kosmos, choć przeplatany był ze szlachetnym szkarłatem. Krwawy płacz ducha dał znać, że jest nam naprawdę wdzięczny. Czułem jednak, że ściska go żal. Poświęcaliśmy się dla niego tak bardzo, a on nie będzie mieć okazji nam odpłacić.

- Chodźcie - pogoniła nas wyrocznia.

~~~


- Jesteśmy na miejscu - oznajmiła wilczyca.

Rozejrzałem się wokół, szukając niebieskiego morza. Nie byliśmy tuż obok niego, co mnie zbiło z tropu, jednak dostrzegłem go dopiero za drzewami. Tam miało swą miejscówkę, choć powoli zajmowało coraz to więcej lądu. Wadera truchtem podbiegła do jakiejś norki, z której wyciągnęła szczenię. Mimo głębokiego snu wyglądało na bardzo zmęczone. Przyczyną tego paradoksu była bariera nałożona na wilczka. Biedactwo, mógł stracić pamięć i zmagać musiał się z demonami swoich koszmarnych snów. Wyczułem od niego coś dziwnego, coś, co czuję zazwyczaj przy egzorcyzmach, kiedy mam do czynienia z duchami, które nie chcą opuścić naszego świat. Zrozumiałem wówczas, że bariera jest tak naprawdę rodzajem opętania. Zły duch chce przejąć jego ciało, kiedy już jego umysł nie będzie w stanie się bronić. Mruknąłem niezadowolony. Sprawa wyglądałaby prościej, gdyby nie fakt, że demon (bo tak to mogę nazwać) nałożył blokadę przeciw egzorcyzmom.

- Złapałam z nim kontakt. Nie możemy go pokonać, dopóki używa magii. Młody musi zająć się nim sam. Mogę jednak coś zrobić.

- Jaki masz plan?

- Wkroczę do jego umysłu i pomogę mu w jego walce. Duch przygotował coś specjalnego, jeśli tak zrobię. Kiedy wygramy, Niffelheim będziesz musiał go odesłać, zanim ucieknie. -Przytaknąłem głową. - Osłaniajcie mnie.

- Macie towarzystwo - odezwała się smocza dusza.

Zanim jednak zdążyliśmy to sobie zakodować, Layra również pogrążyła się w śnie, próbując odzyskać szczeniaka. Wokół otoczyły nas istoty, przypominające wyglądem wilki. Devonte przyjął fizyczną formę i rozkazał mi przyzwać kilka pomocników. Ich siła polega na liczebności, jeśli podzielą się na mniejsze grupki, wygraną mamy w garści. Muszę pilnować, aby do wadery nikt się nie dostał, a kiedy jej się uda wygrać walkę młodego, będę musiał wykonać swoje zadanie, nim znów wydarzy się coś złego...


Layra?

Większość obrazków i zdjęć umieszczonych na blogu nie jest naszego autorstwa.

Proszę o nie kopiowanie treści z bloga w celach własnych bez wiedzy administratorki.

Szablon wykonała Fragonia dla bloga
Sisters of The Template