- Dzień dobry moja piękna – Ciućmok natychmiast złapał jej kopyto i pocałował. Nie wytrzymałam i parsknęłam śmiechem. O matko… takiej wazeliny z ust Ciutroka jeszcze nigdy nie miałam okazji słyszeć. Od kiedy to on taki dżentelmen? I od kiedy gustuje w fioletowych parzystokopytnych? Bo to, że zdecydował się poświęcić dla sprawy, jest bardzo wątpliwe. Taki egoistyczny palant jak on nie jest altruistą. Nie jestem pewna czy zna w ogóle takie słowo. Jednak reakcja kucyka jeszcze bardziej mnie rozbawiła. Zaczerwieniła się intensywnie, aż dziwne, że na tym jej fiolecie było to w ogóle widoczne. Dodatkowo zapowietrzyła się i zdębiała nie wiedziała, co ma zrobić. Prawie mi się jej żal zrobiło.
- Te, balon. Uważaj, bo jeszcze pękniesz - rzuciłam od niechcenia do niej. Natychmiast się otrząsnęła i popatrzyła na mnie. Nie widziała mojego kpiącego uśmiechu, gdyż zasłaniała ją moja maska. Czyli nie tylko w drażnieniu wilków jestem dobra. W gnębieniu innych stworzeń jestem równie dobra, od razu poprawiło mi to samopoczucie.
- Ona, on, oni...Kim jesteście? - klacz zdezorientowana rzucała każdemu z nas płochliwe spojrzenia. Ukradkiem obserwowała tego pchlarza, przez którego to wszystko się stało. Czyżby wpadł jej w oko? Czemu by tego nie wykorzystać, w końcu wykorzystywanie słabości innych to moja specjalność. Wystarczy tylko troszeczkę skorzystać z gry aktorskiej, a można uzyskać niezły efekt.
- Wybacz nam nasz nietakt. Jestem Luma, a ten tutaj to Chinmoku - w tej chwili odwróciłam się tyłem w kierunku Ciutroka. Nie chciałam, żeby widział to, co zamierzałam zrobić. Było to niestety konieczne, by choć trochę nam zaufała. A prawda była taka, że jak szybko uda nam się tu uwinąć, to już nigdy się nie spotkamy. Zapomnę o tym wszystkim, co się tu wydarzyło - Jesteśmy przejazdem, dosłownie chwilowo. Przyjechaliśmy, ponieważ szukamy pomocy. Czy mogłabyś nam jej udzielić? - konturowałam swoją wypowiedź i ściągnęłam spokojnie maskę. Patrzyłam z niemą prośbą prosto w oczy nowoprzybyłej.
- W ramach rewanżu - uśmiechnęłam się zadziornie - mogłabym szepnąć słówko komu, trzeba - mrugnęłam do niej i niby przypadkiem spojrzałam kątem oka na Ciutroka. Zrobiłam to tak szybko, że tylko ona zauważyła ten ruch. Kucyk natychmiast ponownie spłonął rumieńcem. Czyli jednak miałam rację. Jacy oni wszyscy są przewidywalni.
- Dobrze, pomogę wam. Co potrzebujecie? - jej głos lekko zadrżał pod wpływem emocji. Jakoś nie szło jej dobrze ukrywanie ich, co mogło działać na naszą korzyść. W tym samym czasie założyłam maskę na pyszczek i jakby nigdy nic odwróciłam się do reszty.
Ciutroczku? Wybacz za zwłokę i marną długość