Błysk złotego metalu zaiskrzył mi na tęczówkach, kiedy tylko ostatni promyk zachodzącego słońca schował się za horyzontem. Ej...coś mi świta.Jakby idea. Czyżby... Hah, tak! Mały Issuś ma pooomysł! Tak tak, idealna koncepcja. Taka milutka waderka zasługuje na mały upominek z mojej strony. W końcu trochę mi pomogła podczas zbiorów materiałów. Bez niej w życiu nie zachciałoby mi się chodzić tak daleko. Niech no tylko coś znajdę...
*jakąś godzinę później*
- Pip, daj do pieca!-Wrzasnąłem do śpiącego smacznie kotka i rzuciłem grzechoczącymi workami ze złomem o posadzkę jaskini.-Muszę coś stopić przed wschodem słońca.
Kotek przestraszony spadł z mini hamaka uszytego z kawałka szmatki (który sam kiedyś zawiesiłem pomiędzy miedzianą rurą a nieczynnym, stalowym golemem). Łóżko obróciło się o 360 stopni, a Pip jęknął z bólu.
- Mógłbyś wrzeszczeć o ton ciszej? - Zaczął masować obite od upadku miejsce.- Mam dwukrotnie lepszy słuch od ciebie.
- Nie teraz, mój asystencie. Coś czuję, że dziś zarwiemy nockę.
Złapałem w zęby obie torby, a ich zawartość wrzuciłem na dno pieca hutniczego, który stał gdzieś pomiędzy warsztatem rzemieślniczym a małą kuźnią. Kot, chociaż lekko ociężale, poszedł po świeży zapas węgla do schowka z tyłu jaskini.
Gdy piec nagrzewał się, ja postanowiłem zrobić niezły bajzel w pomieszczeniu (Ekhem, bardziej szukałeś potrzebnych narzędzi, ale ktoś tu chyba lubi nazywać rzeczy po imieniu...).
Weź ucisz się lepiej.
( Pewny jesteś? Głosy w głowie mogą być naprawdę dobrymi doradcami)
Pff, nie potrzebuję żadnych doradców.
(...)
Cisza? Dziękuję. Lecimy dalej:
Wyrzucałem zbędne papiery niedokończonych projektów w powietrze, za każdym razem mrucząc pod nosem ,,To nie...e-e...to też...nie...pff, TO powinienem spalić dawno temu!''
W końcu. Z ogromnej, drewnianej skrzyni ze stalowymi okuciami przypominającymi głowy smoka wyjąłem małą, metalową figurkę rosomaka, lekko nadwyrężoną i zardzewiałą. Pamiętam jak zajumałem ją z obozu tych dwóch czarnych przyjemniaczków, których z resztą spotkaliśmy dzisiaj popołudniu. Chcieli odzyskać swoją zgubę, ale skłamałem, że ma ją taki jeden szalony dziadziuś z gór. Cóż, trochę się jeszcze naczekają, zanim ją znajdą, hehe.
Pozostaje teraz tylko wykuć brakujące części i będzie jak nowa. Och, mam gdzieś jeszcze wolne kamienie dusz? Powinny gdzieś się walać w schowku. W końcu nie będę dawał jej martwej, bezużytecznej figurki, o nie! Będzie o wiele bardziej zabawna. I rozmowa oczywiście.
Albi? Sorka za tak żałosny czas oczekiwania...problemy techniczne