Powtórzyłam nazwę jeszcze parę razy, nie potrafiłam sobie go przypomnieć, nic dziwnego. Usłyszałam ją po raz pierwszy, jednak sądząc po tym, o czym rozmawialiśmy miejsce, może to być miejsce, które jest jednym z realnych pograniczy między światem żywych a umarłych. Potok nadziei? Czyli to tylko nadzieja, więc pewnie niektóre dusze, wciąż nie mogę się przedostać na drugą stronę. Biedactwa. Muszą wieść życie po życiu, będąc zaledwie zjawą, którzy widzą nieliczni. Basior przyzwolił na to, bym towarzyszyła mu w drodze i podczas wykonywania, jak on to ujął? Podczas wykonywania swoich obowiązków. Nie miałam, więc postaw, by czuć się, jakbym się narzucała i z miłą chęcią dreptałam, czasem podskakiwałam wokół Atona, wpadając raz w większą zaspę, raz w mniejszą.
— Już prawie jesteśmy, wystarczy przejść przez tę bramę.
Usłyszawszy te słowa, przystanęłam już spokojna, z poważną miną. Nie wiedziałam, co mnie czeka, a nie powinnam wpadać tam z wielkim bananem na pyszczku. Powinnam oddać należyty szacunek osobom zmarłym, więc nie mogę ot tak podejść i przywitać się z tak poważnymi duchami. Zresztą już pewnie są zmęczeni całą tą wędrówką, która skończyła się przed chwilą, a zaraz rozpocznie się druga. Odwróciłam łeb w stronę basiora, patrząc na niego, czekałam na zapowiedziane instrukcje. Oczywiście wywalił na początku, że nie muszę iść, jeśli nie chcę. Próbował mnie jeszcze zniechęcić, gdy mówił o poziomie zagrożenia. Posłałam mu jeszcze ciepły uśmiech, dając znać, że nie zamierzam rezygnować.
— Dobrze, w takim razie trzymaj się blisko mnie, nie odstępuj nawet o krok. Nie daj się naciągnąć, wielu z nich będzie chciało cię oszukać, by móc przeżyć życie jeszcze raz. Nie możesz też słuchać tych perełek, które będą próbowały wmówić ci, że jesteś do niczego, wyczekując, aż ze sobą skończysz. Chociaż to dotyczy tych cięższych przypadków, czyli tych, którzy nie mogą doznać wiecznego spokoju. Najczęściej znajdują się pomiędzy środkowymi bramami. Nie mają jeszcze miejsca wyznaczonego w zaświatach, a wrócić nie mogą.
— Skąd się biorą takie dusze? — zagadnęłam, nie ukrywając wcale swojej ciekawości. — Pierwszy raz spotykam się z kimś, kto wyrusza w wędrówkę do podziemi, by móc poprowadzić dusze do ich nowego domu. Nie słyszałam również o bramach...
— Mogę? — wtrącił się, choć nie sposób się było gniewać. — Z pewnością jest wiele różnych sposobów na przedostanie się do zaświatów, ale moja wędrówka jest czymś w rodzaju... — tu na chwilę się zatrzymał, myśląc jak to nazwać — pokuty.
— Pokuty? — zapytałam zdziwiona.
— Obowiązkowej pokuty. W przeszłości zrobiłem coś złego, więc muszę to robić. Mnie się zazwyczaj trafiają duszyczki, które nie trafiły pod łapę egzorcystów, kapłanów i innych takich. Nie mają jeszcze odpuszczonych win. Jedne nie zdają sobie z tego sprawy i szukają odpowiedzi na pytanie, co takiego zrobili. Inni nie chcą się przyznać, że uczynili coś złego. Ważne jest, by żałować swojego draństwa.
— Czyli ci, którzy nie należą do jednej z tych grup, stają się tymi złymi duchami? W sensie nie, że nie pamiętają swoich win czy nie chcą się do nich przyznać, ale za nie nie żałują?
— Dokładnie! — Uśmiechnął się do mnie. — Nie wiem, jak zareagują na światy, kiedy zejdzie do nich anioł, mam nadzieję, że to źle nie wpłynie również na ciebie.
— Myślę, że nic szczególnego mi nie będzie. Podziemia są też domem wielu dusz moich pobratymców. Owszem, nasze miejsce jest wysoko w chmurach, w niebie, ale z pozorów jesteśmy jak wilki. Rodzimy się, żyjemy, starzejemy się i umieramy.
— Jednak często roi się od demonów, którzy są waszymi naturalnymi wrogami, prawda?
— Konflikty były naszą codziennością, jednak czasy się zmieniają. Dam sobie radę, a w razie czego, przecież pomożesz mi się obronić, no nie? — Zaśmiałam się.
Basior pokiwał głową, że rozumie, przy czym delikatnie się uśmiechnął, odwracając nieco speszony głowę. Raz jeszcze kazał mi się od niego nie oddalać i iść tuż za nim, a później obok niego. Wpadłam na pewien pomysł. Pochyliłam głowę i ostrożnie chwyciłam w zęby jego puszysty ogon. Odwrócił głowę zaskoczony.
— Będziesz mieć pewność, że jestem tuż za tobą, a kiedy będę czuć, że coś nie tak, ugryzę cię mocniej — wytłumaczyłam, czekając na jego polecenia. Chciałam już tam wejść, by zaspokoić swoją ciekawość. Nigdy nie byłam w podziemiach, słyszałam o nich jedynie z opowieści. Wilk powoli ruszył przed siebie, otwierając jedną z bram. — Aton? — Zatrzymał się nagle zaniepokojony. — To miłe, że troszczysz się o moje bezpieczeństwo.
Aton?