- Nie wiem, o co Panu chodzi. – zamknęła urażona oczka i zadarła wysoko pyszczek.
Podleciałem do szczeniaka.
- Jak się zwiesz, o urokliwa?
- Shada, a ty, panienko?
Parsknąłem śmiechem. Urocze, żeby już w takim wieku, mieć sarkastyczne poczucie humoru.
- Zwę się Chinmoku, toż to zaszczyt Cię poznać. – ukłoniłem się.
Waderka wystawiła dumnie przednią łapkę.
- Mi również. – odparła z wyższością.
- Niezmiernie mi miło to słyszeć.
Śmieszne. Możemy zacząć znajomość i po królewsku.
- Czy zechciałby Pan proszę, odpowiedzieć mi, jak to jest latać? Jestem tego bardzo ciekawa.
- Możesz się sama przekonać.
Ta spojrzała na mnie zaskoczona. Nie zdążyła nawet odpowiedzieć, gdyż momentalnie znalazła się na moim grzbiecie.
- Czy to aby na pewno bezpieczne? – zaczepiła się kurczowo łapkami o moje futro.
- Wątpisz we mnie?
Uniosłem się w górę. Waderka patrzyła z zaciekawieniem w dół. Zacząłem lecieć cztery metry nad ziemią (czyli maksymalna wysokość lotu China ;3). Leciałem dosyć szybko. To w lewo to w prawo, zataczałem kółka, robiłem piruety.
- Nie da się wyżej? - jej oczka wręcz iskrzyły.
- Niestety nie. – pokręciłem głową.
Robiąc kolejnego fikołka w powietrzu, usłyszałem szczenięcy krzyk. Poczułem też, jakąś dziwną lekkość na grzbiecie. Spojrzałem w dół. Shada spadła z mojego grzbietu. Cho***a. Ruszyłem szybko w dół, aby ją uratować. Była coraz bliżej zderzenia z ziemią. Przyspieszyłem jeszcze mocniej, łapiąc ją w łapy i uderzając w grunt.
- Ałć. – przymrużyłem oczy z bólu.
Otworzyłem łapy w których krył się szczeniak. Całe szczęście żył. Powstaliśmy ostrożnie.
- I jak było? – uśmiechnąłem się.
Shada? Opko trochę skiepściałe, wybacz. Ostatnio nie mam weny ;/