- C... Co takiego? - spytała z niedowierzaniem. Shada pokręciła oczyma.
- Zakochałam się. Ile razy mam powtarzać? - powtórzyła moja córka.
- W kim? - zapytałem niedowierzając. Moja córka! Dopiero ma dwa miesiące i pierwsza miłość?!
- Nie ważne. Jeśli on mnie kocha... Po co wam o tym w ogóle mówię...
Mój syn zaczął chichotać.
- Disaster, maczałeś w tym łapki? - rzekłem głośno. Obejrzał się na mnie tak, jakby nie kontaktował.
- Hę? Nie skąd... J.. - powiedział wykręcająco. Madness stała załamana.
- Eh... Dzieci, chodźcie na obiad. - westchnęła.
(Kilka godzin później.)
Nasze szczenięta poszły spać. Miałem tylko chwilę, by wymienić zdania z Madness.
- Boże... Nie mogę w to uwierzyć... - jęknęła troskliwie. Polizałem ją po poliku (o ile wilki mają poliki XD).
- Dzisiaj moja zmiana. - po tych słowach wyszedłem z jaskini. Gdy byłem niedaleko pomachałem do niej łapą i głośno zawyłem.
Po paru minutach stania na warcie usłyszałem szelest. Ponieważ w tej okolicy tylko ja stróżowałem, miałem za zadanie zabić lub ogłuszyć wroga. Warknąłem i już miałem się rzucić na krzaki gdy...
- Niffelheim! - warknąłem wściekły.
- No nie, święty Mikołaj. - usłyszałem w odpowiedzi.
- Czego tu szukasz? - podpytałem przy okazji.
- Chciałem z tobą porozmawiać. - odrzekł poważnie. Wtedy przyszła Madness.
Niffelheim? Madness?