8 maja 2017

Od Ravennego

Szedłem skrajem polany, kierując się ku obeliskowi, na którym tak lubiłem przesiadywać, gdy usłyszałem coś, czego nie słyszałem od dawien dawna. Ktoś recytował wiersz! A jak pięknie to robił... stanąłem jak wryty. Ostatni raz słyszałem choć ułamek poezji gdy moja rodzina jeszcze żyła. Moja matka, pomimo całego mroku zalegającego w jej duszy- a może to właśnie przez niego?- była poetką, znaną na całej przestrzeni naszego piekielnego wymiaru. Otarłem pojedynczą łzę, która spłynęła mi po policzku. Coś w głębi rdzenia mojego jestestwa, tej najgłębszej części tego kim byłem poduszyło się, po raz pierwszy od śmierci rodziny. Kiedyś pisałem wiersze- nie nazwałbym tego poezją, bo to by znaczyło, że były dobre, a przecież niekoniecznie je za takie uważałem. Dopiero kiedy limeryk dobiegł końca, rymując dusze z katuszami w swoistym finale, którego nie powstydziliby się wielcy wieszcze odważyłem się podejść do siedzącego w krzakach basiora. (Swoją drogą bardzo ciekawe miejsce na poezję :P) Ujrzałem czarno- biało- błękitne futro nieznanego mi basiora.
- Witaj, jestem Ravenny- przywitałem się.- twój wiersz- byłem naprawdę pełen podziwu- był naprawdę wspaniały.
Basior uśmiechnął się tylko.
- Miło mi poznać, jestem Aton- odpowiedział.- Podsłuchiwałeś?
Zmarszczone brwi basiora sugerowały, że nie spodziewał się nikogo w tym miejscu. W sumie ja też bym się nikogo nie spodziewał.

Aton?

Większość obrazków i zdjęć umieszczonych na blogu nie jest naszego autorstwa.

Proszę o nie kopiowanie treści z bloga w celach własnych bez wiedzy administratorki.

Szablon wykonała Fragonia dla bloga
Sisters of The Template