Pogoda na dworze była nieziemska. Właśnie przechodziłem ciemnym laskiem. Nazywałem go "Lasem zagubionych myśli" ponieważ idąc przez niego wydaje się, iż zapominamy o całym otaczającym nas świecie. Jest to miejsce wyjątkowo ciche i rzadko spotkamy tutaj jakiekolwiek wilki. Tym razem los zadecydował jednak, iż będzie inaczej. Przede mną zauważyłem szczupłą waderę o błękitnym spojrzeniu oraz o akwamarynowym futrze, z licznymi białymi plamami przypominającymi watę cukrową. Pomagała ona małemu ptaszkowi dostać się z powrotem do gniazdka ponieważ najwyraźniej musiał jakoś wypaść.
- Dzień dobry - powiedziałem z delikatnym ukłonem w stronę wadery.
- Cześć! - krzyknęła i szybko odstawiła zwierzątko do domu. Podbiegła do mnie i przedstawiła się:
- Cynthia, anioł, strażnik dzienny, miło mi, a ty jesteś?
- Aton, z zawodu kronikarz, czy mam podawać tez grupę krwi, czy to kiedy indziej? - zażartowałem - Niestety musisz mi wybaczyć, nie mogę zostać na dłuższą pogawędkę gdyż obowiązki wzywają! - po tych słowach ruszyłem dalej w drogę. Cynthia jednak nie zamierzała tak szybko skończyć konwersacji.
- A gdzie to się pan tak spieszy? - zagaiła.
- Widzisz raz w miesiącu, obowiązkowo jeżdżę do podziemi, krainy śmierci, zabierając ze sobą dusze, które żywot na tym świecie już zakończyły - wytłumaczyłem po krótce. Wadera była nie zrażona, a na jej twarzy cały czas gościł urokliwy, promienny uśmiech.
- Może pójdę z tobą do tych całych podziemi?
- Nie zaprzeczę iż zdziwiło mnie to pytanie, ale wiesz to nie jest jakaś świetna zabawa, proces przechodzenia przez te wszystkie bramy... poza tym strażnik dzienny nie ma jakiś tam swoich obowiązków?
- No ma ma, ale i tak zmiana mi się zaraz kończy, a tutaj nic się nie dzieje, nawet nie mam z kim porozmawiać. Czyli mogę iść z tobą? Będzie fajnie! - biło od niej taką pozytywną energią, że pomyślałem iż przyda mi się czyjeś towarzystwo.
- A więc dobrze, jak tylko dojdziemy do "Potoku nadziei" powiem co dalej musisz uczynić.
- "Potoku nadziei", nigdy nie słyszałam o takim miejscu! A jaka piękna romantyczna nazwa! - zarumieniłem się trochę, bo zrozumiałem, że zamiast prawdziwej nazwy powiedziałem swoje własne, wymyślone określenie tego miejsca.
Cynthia? Coś tam wymyśliłam ^^