Snułam się bez celu po lesie, co jakiś czas zerkając na pokryte szarymi chmurami niebo. Wsłuchiwałam się w szum wiatru, przerywany śmiechem dochodzącym z oddali - najpewniej szczeniaków Raidena - i mimochodem sprawdzałam, czy aby na pewno nie ma tu nic zdatnego do upolowania.
- Hm, co my tu mamy? - mruknęłam pod nosem i podeszłam bliżej jednego ze starych drzew.
Oparłam przednie łapy o najniższą z gałęzi i wyprężyłam szyję w kierunku kolorowego, niewielkiego piórka. Powolnym, lecz zdecydowanym ruchem wspięłam się wyżej. Zamrugałam kilkakrotnie, a na pysk wlał mi się szeroki uśmiech. Wyciągnęłam łapę, aby móc dosięgnąć targanego wiatrem okazu, a on właśnie wtedy wyswobodził się spomiędzy liści. Zeskoczyłam na ziemię i pognałam za piórkiem, chcąc jak najszybciej wpakować je do torebki u mego boku. Zmieniłam się w szarego ptaka i jednym, mocnym machnięciem skrzydeł zbliżyłam się do celu, łapiąc pióro w dziób. Jeszcze nad ziemią wróciłam do swojej pierwotnej formy i, lądując miękko na łapach, ostrożnie włożyłam je do sakwy. Podziwianie mojego nowego nabytku przerwało ciche jęknięcie i dźwięk kruszonego lodu. Chwilę potem plusk wody uzmysłowił mi, że właśnie ktoś wpędził się w kłopoty.
Ruszyłam za odgłosami wzburzonej przez łapy wody, nie spiesząc się jednak zanadto.
- Pomocy!
Moje uszy drgnęły niespokojnie, a krok nieznacznie się wydłużył. Po chwili byłam już nad brzegiem jeziora pokrytego grubą i szklącą się warstwą lodu. Jęknęłam, widząc szamocącą się beżową kupę futra gdzieś pośrodku jeziora. Niewiele myśląc wskoczyłam na pobliskie drzewo - jedno z wyższych rosnących nad jeziorem - i wybiłam się mocno, lądując obok wadery. Aby nie wpaść pod lód i nie dołączyć do niej, pokryłam niewielki fragment jeziora kryształem, odpornym na pęknięcia. Zaparłam się i chwyciłam za kępkę mokrego futra na karku wilczycy.
- Może zaboleć - uprzedziłam i mocnym ruchem wysunęłam ją z wody.
Odetchnęła i, drżąc z zimna, otrzepała się. Przymknęłam oczy, kiedy kilka lodowatych kropel opadło mi na pysk.
- Jak ci na imię? - zapytałam.
Podniosła łeb, a jej jasne oczy, skierowane na mnie, zdawały mi się znajome.
- O, Boom! - uśmiechnęłam się. - Wybacz, nie poznałam cię przez... okoliczności... W porządku? Nic ci nie jest?
Boom? :D