- Mówiłem - kontynuowałem - że ja rozumiem nagłą potrzebę wypoczynku, ale blokujesz mi wejście do mojej jaskini. - W moich oczach tańczyły iskierki rozbawienia. - Zamiast leżeć na wycieraczce lepiej chodź do środka.
Wadera wyglądała na wyraźnie zakłopotaną. Tak... nawiedzona wyrocznia mi się trafiła... pewnie zaraz będzie chciała przepowiedzieć mi przyszłość i powróżyć z fusów. Zobaczymy jak jej pójdzie próba przejrzenia wilka bez duszy. Uśmiechnąłem się z satysfakcją, na co Layra popatrzyła na mnie zdziwiona, jednak weszła do mojej jaskini. Starałem się być miły - naprawdę się starałem. Zaparzyłem herbaty, poczęstowałem ją jakimś zającem czy czymś takim, jednak rozmowa specjalnie się nie kleiła, jednak Veronique zdawało się to nie przeszkadzać. W sumie ja też nie miałem nic przeciwko. Po jakimś czasie wilczyca pożegnała się i wróciła do swoich spraw. Byłem głęboko rozczarowany jej brakiem zainteresowania wróżeniem z fusów.
Na następny wieczór miałem przygotowane plany- i to nie byle jakie. Miałem odprawić zlecony przez Alfę rytuał, w celu oczyszczenia naszych terenów ze "złych mocy" jak to zostało określone. Spakowałem się i wyszedłem i zaplanowanym czasie. Ku mojemu zaskoczeniu idąc na miejsce wpadłem na Layrę. Gdy usłyszała dokąd idę strasznie chciała iść ze mną. Wzruszyłem tylko ramionami i zgodziłem się- była wyrocznią, i tak łaziła gdzie chciała. Dumny z wykonanej wcześniej pracy podczas przygotowywania polany pod rytuał stanąłem na niewielkim wzgórzu, z którego rozciągał się widok na wyrysowany przeze mnie, pokryty ze wszystkich stron runami pentagram. I stałbym tam napawając się widokiem, gdybym się nie poślizgnął i nie sturlał jak jakiś szczeniak. W uszach dzwonił mi dźwięczny śmiech wadery wymieszany z pluskiem błota w które wpadłem- dźwięk mojego upokorzenia. Ile czasu mi jeszcze zajmie przyzwyczajanie się do swojej materialnej postaci? Nie wiedziałem. Potrząsnąłem głową i pomimo wszystko szczerze uśmiechnąłem się do wyroczni.
- Posłuchaj - zacząłem tłumaczyć - kiedy wszystko się zacznie, kiedy zapadnie zmrok mogę... nie być sobą. - wyjaśniłem. - Będę dzisiaj musiał uwolnić najbardziej demoniczną część mnie, ale tak długo, jak długo pozostaniesz poza granicami pentagramu będziesz bezpieczna.
Wadera popatrzyła na mnie z powagą i skinęła łbem.
- Czy to będzie bardzo nieprzyjemne? - zapytała tylko.
- Mam nadzieję, że nie - odparłem. - Nigdy jeszcze tego nie robiłem.
Uśmiechnąłem się pocieszająco. Nie wiem co Veronique musiała przejść wcześniej, ale sprawiło, że posiadała naprawdę wiele empatii. Przerażony tym co muszę zrobić wszedłem pomiędzy tak pieczołowicie wyrysowane przez siebie linie. Czułem jak ten demon, będący częścią mnie stara się wyjąć na zewnątrz, drze pazurami moją samokontrolę, żądając przejęcia władzy nad moim ciałem- naszym ciałem. Jego imieniem była Furia. A ja musiałem wypuścić go na wolność, bo z naszej dwójki to on umiał odgonić mrok, wypędzić zło jasnym tchnieniem. Spojrzałem jeszcze na Layrę, która pomachała do mnie zachęcająco. Słońce już prawie zaszło, a ja wiedziałem, po prostu wiedziałem, że nigdy nie będę gotowy.
Layra?