Oniemiałam. Widoki zapierały mi dech w piersiach. Gdybym nie wiedziała, że to, co widzę, to tylko wizja, nigdy bym w to nie uwierzyła. Wszystko wyglądało i pachniało niczym żywy świat wiosenny. Z pewnością był to jeden z najpiękniejszych obrazów, jakie oglądałam w życiu. W uszach wybrzmiewały mi ptasie trele. Barwy kwiatów łąkowych raziły swą intensywnością. Ich płatki lśniły niczym gwiazdy. Soczyście zielona trawa aż się prosiła o to, by położyć się w niej na plecach i zdrzemnąć. Stwierdziłam jednak, że to nie wypada, zwłaszcza w towarzystwie. Woda w rzece zdawała się jeszcze bardziej przejrzysta niż zwykle. Podeszłam do brzegu, by raz jeszcze się w niej przejrzeć, gdy nagle iluzja zaczęła znikać. Liście znów stawały się żółto-czerwone, a w miejscach kwiatów pojawiły się grzyby. Zrobiło mi się żal tej zieleni, ale to, co dobre, szybko się kończy. Przez chwilę zapomniałam nawet, że jeszcze kilka chwil wcześniej zachwycałam się kolorami jesieni. Gdy cała fatamorgana opadła, ujrzałam przed sobą Nicolay'a bacznie przyglądającego się moim ruchom. Podeszłam do niego bliżej. Zauważyłam jakiś niezwykły blask w jego oczach, jakiś czar z nich płynący i tumaniący mój umysł. Czułam się jak zaczarowana. Oblałam się rumieńcem czerwieńszym niż słońce o zachodzie.
- Liria, czy wszystko z tobą w porządku? - spytał.
- Jest lepiej niż w porządku, nigdy nie czułam się tak dobrze. Jestem ci bardzo wdzięczna za to, że pokazałeś mi wiosnę. Jestem ci teraz dłużna.
- Nie zrobiłem tego po to, byś mi się odwdzięczała, zrobiłem to, bo chciałem to zrobić.
- Mimo wszystko czuję, że powinnam zrobić coś dla ciebie. Kłopot w tym, że zupełnie nie wiem co.
Zawróciliśmy z powrotem w stronę Centrum. Całą drogę rozmyślałam, co tu zrobić dla Nicolay'a. Nic nie przychodziło mi do głowy.
Nicolay? Życzysz sobie jakiejś przysługi? :)