- Hide? - wymamrotałam
- Tak, Kyomu, już wszystko dobrze. - uśmiechnął się troskliwie. Zrobiłam dziwną minę, bo basior nadal nie wyglądał normalnie, zamrugałam kilka razy. W końcu obraz mi się uregulował. Znajdowałam się w jaskini na posłaniu. Chciałam wstać, lecz upadłam, bo poczułam ból w łapie. Dopiero zauważyłam, że moja noga jest opatrzona.
- Co się stało? - spytałam, wpatrując się w swoją przednią łapę.
- Przyszłaś do mnie ranna i powiedziałaś, że niedźwiedź cię zaatakował, po czym zemdlałaś. Teraz leżysz w mojej jaskini - ponowiłam próbę wstania. Udało się.
- Pomożesz mi dojść do mojej jaskini?
- Tak, oczywiście - wyszliśmy z jaskini Hide i kierowaliśmy się do celu. W połowie drogi zorientowałam się, że jest wieczór. Przyspieszyłam kroku. Znów ten okropny strach. Już słońce było pod horyzontem. Biegłam w stronę jaskini, ale po chwili upadła. Byłam bezbronne w starciu z mrokiem, był wszędzie, otaczał mnie ze wszystkich stron. Schowałam głowę pod łapy. Usłyszałam szelest biegnących w trawie łap basiora.
Hide? Razem jedziemy na braku weny.