Westchnęłam, odnosząc wrażenie, że nigdy nie pozbędę się jego towarzystwa. Uśmiechnął się lekko i idąc przed siebie bez słowa ruszył dalej.
- Uważaj, Harbingerze. – powiedziałam, widząc zbliżający się wózek z jednych z cenniejszych rzeczy z watahy.
Później widziałam tylko odłamki szkła, przewrócony wózek i skruszonego Harbingera. Usłyszałam słowa ze strony nieznajomego wilka, którymi nie przejęłam się zbytnio i od razu spytałam:
- Co jest Harbinger, boli cię coś? Przepraszam, że nie uprzedziłam Cię wcześniej.
-Nic się nie stało, po prostu myślę. Możemy się zatrzymać i poczekać, aż wszyscy przejdą, aby zostać na końcu?
- Uważaj, Harbingerze. – powiedziałam, widząc zbliżający się wózek z jednych z cenniejszych rzeczy z watahy.
Później widziałam tylko odłamki szkła, przewrócony wózek i skruszonego Harbingera. Usłyszałam słowa ze strony nieznajomego wilka, którymi nie przejęłam się zbytnio i od razu spytałam:
- Co jest Harbinger, boli cię coś? Przepraszam, że nie uprzedziłam Cię wcześniej.
-Nic się nie stało, po prostu myślę. Możemy się zatrzymać i poczekać, aż wszyscy przejdą, aby zostać na końcu?
Uśmiechnęłam się na myśl, że spotkałam wilka przynajmniej w jednym stopniu podobnego do mnie.
- Ty myślisz? – spytałam nonszalancko, zwracając wzrok na każdego wilka przechodzącego koło nas z osobna z wyjątkiem mojego rozmówcy.
- Jak widać. – uśmiechnął się. Miałam nadzieję, że chociaż to zniechęci go do przebywania ze mną, ale jak widać potrafi być uparty. – W każdym razie, zgadzasz się?
W końcu spojrzałam mu prosto w twarz i poddałam się. Czekaliśmy małą chwilę, po czym nie zwracając na niego uwagi zaczęłam iść przed siebie, nadal patrząc na niego. Był widocznie tak zamyślony, że nawet nie zauważył mojego zniknięcia.
- Idziesz, czy czekasz tutaj? – zagadnęłam. W końcu dołączył do mnie.
Szliśmy w ciszy. Dla niektórych mogła być krępująca, jednak mi jak najbardziej odpowiadała. Studiowałam każde słowo, które do mnie powiedział. Chwila ciszy była do tego jak najbardziej odpowiednia. Wtedy w mojej głowie pojawiła się jakby świecąca lampka.
- Czy ty nazwałeś mnie Rey? – wypaliłam, przerywając głuchą ciszę.
- Tak, coś w tym złego?
- Znamy się od… kilkunastu minut, a ty zdrabniasz moje imię bez zgody.- rzekłam z niesmakiem.- To po prostu… denerwujące.
- Jak chcesz. – powiedział, jednak czułam, że nie dotrzyma słowa na długo.
- Jeśli mógłbyś, daj mi proszę trochę odpocząć. Tylko chwila.- powiedziałam patrząc na niego z pogardą w oczach, na co ten po prostu odwrócił wzrok.
- Ty myślisz? – spytałam nonszalancko, zwracając wzrok na każdego wilka przechodzącego koło nas z osobna z wyjątkiem mojego rozmówcy.
- Jak widać. – uśmiechnął się. Miałam nadzieję, że chociaż to zniechęci go do przebywania ze mną, ale jak widać potrafi być uparty. – W każdym razie, zgadzasz się?
W końcu spojrzałam mu prosto w twarz i poddałam się. Czekaliśmy małą chwilę, po czym nie zwracając na niego uwagi zaczęłam iść przed siebie, nadal patrząc na niego. Był widocznie tak zamyślony, że nawet nie zauważył mojego zniknięcia.
- Idziesz, czy czekasz tutaj? – zagadnęłam. W końcu dołączył do mnie.
Szliśmy w ciszy. Dla niektórych mogła być krępująca, jednak mi jak najbardziej odpowiadała. Studiowałam każde słowo, które do mnie powiedział. Chwila ciszy była do tego jak najbardziej odpowiednia. Wtedy w mojej głowie pojawiła się jakby świecąca lampka.
- Czy ty nazwałeś mnie Rey? – wypaliłam, przerywając głuchą ciszę.
- Tak, coś w tym złego?
- Znamy się od… kilkunastu minut, a ty zdrabniasz moje imię bez zgody.- rzekłam z niesmakiem.- To po prostu… denerwujące.
- Jak chcesz. – powiedział, jednak czułam, że nie dotrzyma słowa na długo.
- Jeśli mógłbyś, daj mi proszę trochę odpocząć. Tylko chwila.- powiedziałam patrząc na niego z pogardą w oczach, na co ten po prostu odwrócił wzrok.
Od tamtego momentu szliśmy raczej bez zbędnych rozmów. Od czasu do czasu nasze spojrzenie się spotkało. Może z początku tego nie zauważałam, ale sprawdzałam, czy przypadkiem znowu się nie zgubił. Chyba potrzebowałam trochę luźnej rozmowy, spędzonego wspólnie czasu z jakimś wilkiem i odpoczynku od szukania tego jednego, wymarzonego miejsca, w którym moglibyśmy ponownie się osiedlić. Kto by się spodziewał? Uśmiechnęłam się do siebie, podniosłam łeb i wzięłam głęboki wdech.
Spojrzałam na swojego kompana towarzyszącego mi podczas tej nużącej podróży. Był widocznie zamyślony, może lekko… zmartwiony czymś, o czym prawdopodobnie nigdy się nie dowiem. W końcu przełamałam się i chrząknęłam, wyrywając go ze stanu zadumy.
HG? Nie wiedziałam kompletnie, jaki klimat wprowadzić, więc ich uciszyłam. Zrób z nimi co chcesz, I don’t care :v