- Drzewko bananowca. W naszym klimacie nie występują. - Lumen odpowiedziała po czym dalej mówiła. - Muszę je gdzieś posadzić, inaczej umrą. - przerwała na chwilę i zmieniła temat. - Widziałam idącą tędy grupę wilków. Jesteś z nimi? Mogłabym się przyłączyć? - niższa wilczyca wpatrywała się w oczy Hazel.
Zachowanie Lu było bardzo ciekawe. Na początku wydawała się nieśmiała i wycofana, ale kiedy wczuła się w rozmowę, z zadowoleniem opowiadała jej o swoim zamiłowaniu.
- Niestety, ale nie jestem alfą naszej watahy i nie mogę zdecydować za nią. - westchnęła. - Jesteśmy też w dość trudnej sytuacji. Nasza sfora przegrała wojnę ze Smokami, dlatego też wędrujemy. Wielu z nas ciągle nosi rany. - beżowa wadera usiadła i wskazała na skórzaną torbę, która przywiązana była do jej grzbietu.
- Teraz tak jakby pełnię rolę pielęgniarki. - Hel cicho zachichotała.
- Coś obiło mi się o uszy, ale nie jestem zbytnio w temacie. Rzadko spędzam czas z wilkami. Moim towarzystwem są głównie rośliny. - wadera lekko się zarumieniła, ale i speszyła.
- Rośliny też potrafią być świetnymi przyjaciółmi! Moi przyjaciele leczą rany i choroby moich rodaków. - Hazel uśmiechnęła się promiennie. - A wracając do wojny. Dołączyłam stosunkowo niedawno. Nie uczestniczyłam w bitwach. Tułałam się i przypadkiem trafiłam na Watahę Smoczego Ostrza. - Hel dalej opowiadała. - Co do dołączenia. Jest już wieczór, za niedługo zniknie słońce. Proponuję najpierw odpocząć. Jutro rano wybiorę się z tobą do alfy. - zielonooka wadera mrugnęła do Lu.
- Nie będzie zdenerwowana? I tak ma dużo na głowie. Byłabym tylko kolejnym balastem. - Lumen położyła uszy po sobie. Hazel od razu zaprzeczyła.
- Nie martw się. Zawsze przyda się dodatkowa para łap do pomocy. - wilczyca otworzyła swoją torbę i wyjęła kilka ziół.
- Masz ochotę na herbatę? - zapytała.
Lumen?