26 czerwca 2018

Od Kesame cd. Aan'a

– Mamy problem.
Zacisnęłam drżące wargi i wbiłam paznokcie w miękki materiał bluzy. Doskonale wiedziałam, co powie Loedia.
– Brak mocy – powiedziałyśmy jednocześnie i spojrzałyśmy w swoją stronę.
Niedługo po tym, kiedy nasze słowa rozbrzmiały wśród drzew, sama zaczęłam się zmieniać. Wcześniej działała na mnie energia tamtego wymiaru; jak bateria ładowała moje ciało i trzymała je w pionie, w postaci młodej dziewczyny w ciemnych trampkach i brudnych od krwi dłoniach. Teraz powoli kurczyłam się, moje szare włosy zmieniały się w szorstką sierść, a obgryzione paznokcie zastępowane były przez ciemne pazury, gotowe wbić się w szyję ofiary.
Loedia przyglądała mi się, stojąc w bezpiecznej odległości dwóch metrów. Całość nie była nagłą zamianą; trwała kilkanaście sekund i wydawało mi się, że ciągnie się w nieskończoność. Byłam pewna, że wyglądam nienaturalnie, będąc w połowie człowiekiem, a w połowie wilkiem. Dopiero pod koniec byłam w stanie się ruszyć.
– Chyba... już – mruknęłam, przyglądając się swoim łapom. Dla pewności poruszyłam pazurami, wystukując o ziemię przypadkowy rytm.
– Teraz mnie olśnij, księżniczko – wysyczała wadera, podchodząc. Nie wydawała się specjalnie poruszona moją przemianą i historią, którą wcześniej opowiedziałam.
Początkowo chciałam oburzyć się na jej słowa, ale jedynie posłałam jej krzywe spojrzenie – to nie czas i miejsce na kłótnie o głupie słowa.
– Jak zamierzasz się tam dostać? – zapytała. "Tam" oznaczało oczywiście świat ludzi, w którym utknął Aan i którego zmuszona byłam ratować. Ratunek zresztą nie jest odpowiednim słowem, w końcu to on wcześniej poświęcił się dla mnie. – Poza tym – kontynuowała – jesteś alfą i chcąc nie chcąc musisz wrócić, więc nie jest to do końca bezpieczne.–
– Czyli co, pójdziesz za mnie? – uniosłam wyzywająco brew.
– Tego nie powiedziałam, słońce – westchnęła, a w ostatnim słownie nie było za grosz czułości. Dodała to tylko po to, żeby podkreślić swoje stanowisko w tej sprawie.
– Dobra, nieważne – parsknęłam i uniosłam łapę, aby pokazać, że ucinam temat. – Pomożesz mi, czy nie?
– A mam wyjście?
– Nie.
Uśmiechnęła się, choć nie był to szczery uśmiech. Wykonała go bardziej z grzeczności, aby pokazać szacunek; alfie, nie Kesame. To, że dwie wersje mnie są jednością, to tylko czysty przypadek.
– To w drogę.
Skinęłam łbem. Wiedziałam, że myślała o tym samym, co ja – skoro nie możemy otworzyć portalu, to prawdopodonie gdzieś tu jest. Możliwe, że gdzieś w okolicy, skoro tu ostatni raz został otwarty. Przymknęłam oczy i rozkoszowałam się słońcem, którego promienie ogrzewały teraz mój pysk. W głowie wciąż brzęczał mi pusty dźwięk głowy uderzającej o biurko. Czy to był dobry ruch?
Nie czas na to, pomyślałam, może trochę z przekąsem do samej siebie. Uchyliłam powieki, a źrenice zwężyły się, przystosowując oczy do światła. Ruszyłam, pozostawiając ślady na błotnistej ziemi.

Nie musiałyśmy szukać zbyt długo. Portal, a właściwie jego niewielka część, tlił się gdzieś pomiędzy krzakami, jednak jego jaskrawe, złotopomarańczowe zabarwienie odcinało się na tle zieleni trawy i szarości kamieni. Uśmiechnęłam się pod nosem w myślach podziękowałam bogom za to, że tak szybko udało nam się to znaleźć; po chwili jednak wycofałam to wszystko, zastanawiając się, czy jest komu dziękować. Czy gdyby istnieli, pozwoliliby na to wszystko?
–  To co, wchodzisz? – siostra oparła się nonszalancko w głaz porośnięty mchem. Posłałam jej znudzone jej tonem spojrzenie.
Owszem, odpowiedział mój wzrok
I przeszłam przez święcący okrąg, znów dając się porwać czarnej przestrzeni.

Aan?
Wyszło średnie, bo nie do końca wiedziałam, jak połączyć koniec wojny i tę fabułę... Później może zrobimy jakiś przeskok czasowy.

Większość obrazków i zdjęć umieszczonych na blogu nie jest naszego autorstwa.

Proszę o nie kopiowanie treści z bloga w celach własnych bez wiedzy administratorki.

Szablon wykonała Fragonia dla bloga
Sisters of The Template