On mnie mie zna?! Przrpraszam, ale jeszcze nie wylądowałam w psychiatryku, i pamiętam WZK.
W ułamku sekundy wzbiłam się w powietrze, i krążyłam nad lasem. Przynajmniej nie straciłam wrodzonej szybkości i pary ukochanych skrzydeł!
Po dwóch, może trzech minutach poszukiwań odnalazłam tego idiotę. Zakręciłam beczkę i zaczęłam pikować. Tuż przed ziemią położyłam skrzydła aby delikatnie opaść, a zaraz po dotknięciu ziemi rostawić je tak, aby nadały mi groźnego wyglądu. Stanęłam przed basiorem, a ten miał wymalowane przerażenie na pysku.
- Słuchaj, ja się nie boję tego Twojego Pana, jeśli zechce, niech tutaj przyjdzie. - ponownie wzbiłam się w powietrze i wystawiłam pazury. - O tak... - mruknęłam i zamachnęłam się łapą w powietrzu, jakbym chciała kogoś zranić.
- Myślisz, że mnie zraniłeś? Tak, odchodząc ode mnie. Czy nadal Cię kochałam? Tak. Czy teraz Cię kocham? To powiem później. Czy to ten Pan zmusił Cię do odejścia? Czy naprawdę wolałeś i nadal wolisz służyć mu niż naprawić ze mną kontakt? - przerwałam na chwilę moją przemowę, i przełknęłam ślinę.
- CZY DLA CIEBIE TO NAPRAWDĘ NIC NIE ZNACZYŁO?! - wydarłam się, i zeszkliły mi się oczy.
Rafael delikatnie cofnął się, ale nie próbował uiekać.
- Czy nadal Cię kocham? - powtórzyłam. - Durniu, już nigdy nie będę mogła kochać kogoś innego... Obezwładniłeś ciało, pomieszałeś w umyśle, a serce przywłaszczyłeś sobie na zawsze.
Skoczyłam na niego i wtuliłam się w jego miękkie futro. Przez łeb przeleciały wspomnienia. Kochałam go. Słyszałam teraz rytm jego serca. Powoli stawał się miarowy.
- Nie opuszczaj mnie więcej... - i rozpłakałam się na dobre.
Raf? *lenny*