- A kimżeś ty jesteś, iż śmiesz mi rozkazywać?- rzekłam wyniośle
- Zaprować mnie do Harbingera Ghost'a. Nie będę więcej powtarzać- wadera spojrzała na mnie z pogardą, po czym odpowiedziałam:
- Do tego starca?
- Ani się waż go tak nazywać- wyszczerzyła zęby i machnęła nerwowo ogonem.
- Nie wiesz, że w ten sposób nikogo nie wystraszysz? Jeżeli chodzi o Harbingera, to tak, zaprowadzę cię. Może mi się uda panienkę zarozumialską wprowadzić w temat wojny. Zapene już zauważyłaś, iż twe moce zniknęły?
Wadera mruknęła porozumiewawczo.
- Utraciliśmy nasze tereny. Przejęły je te paskudne gadziska, więc teraz jesteśmy skazani na tułaczkę. Zniknęły nasze moce, dlatego trudniej jest walczyć o pożywienie, i cokolwiek innego - zmierzałam powolnym krokiem przed siebie.
- Gdzie idziemy ? - wadera przerwała
- Do twojego dziadka
- To jest mój brat. Odczep się lepiej ochydna istoto- poczułam, jakby zaraz miała mi plunąć w twarz, ale dalej chciałam być twarda.
- To raczej, ty. Gdybyś mogła zachować kulturę byłabym ci bardzo wdzięczna - wadera nie odpowiedziała. Szłyśmy w milczeniu aż do miejsca, gdzie znajdowała się wataha. Wszędzie łaziły wilki. Były zakłopotane i zdezorientowane. Na środku płonęło ognisko, do okoła były położone niedźwiedzie skóry, a obok, było coś podobnego do składziku z mięsem.
- To tu. Uważaj, mnóstwo tu kamieni. Mażesz się potknąć tak zarozumiale zadzierając głowę - rzekłam z chytrym uśmiechem.
- Ani się waż go tak nazywać- wyszczerzyła zęby i machnęła nerwowo ogonem.
- Nie wiesz, że w ten sposób nikogo nie wystraszysz? Jeżeli chodzi o Harbingera, to tak, zaprowadzę cię. Może mi się uda panienkę zarozumialską wprowadzić w temat wojny. Zapene już zauważyłaś, iż twe moce zniknęły?
Wadera mruknęła porozumiewawczo.
- Utraciliśmy nasze tereny. Przejęły je te paskudne gadziska, więc teraz jesteśmy skazani na tułaczkę. Zniknęły nasze moce, dlatego trudniej jest walczyć o pożywienie, i cokolwiek innego - zmierzałam powolnym krokiem przed siebie.
- Gdzie idziemy ? - wadera przerwała
- Do twojego dziadka
- To jest mój brat. Odczep się lepiej ochydna istoto- poczułam, jakby zaraz miała mi plunąć w twarz, ale dalej chciałam być twarda.
- To raczej, ty. Gdybyś mogła zachować kulturę byłabym ci bardzo wdzięczna - wadera nie odpowiedziała. Szłyśmy w milczeniu aż do miejsca, gdzie znajdowała się wataha. Wszędzie łaziły wilki. Były zakłopotane i zdezorientowane. Na środku płonęło ognisko, do okoła były położone niedźwiedzie skóry, a obok, było coś podobnego do składziku z mięsem.
- To tu. Uważaj, mnóstwo tu kamieni. Mażesz się potknąć tak zarozumiale zadzierając głowę - rzekłam z chytrym uśmiechem.
Kaoma?