- Shambale - jakbym kiedyś to słyszał, ale nie pamiętam. W końcu przestałem o tym myśleć i zasnąłem jak wadera.
~*~
Był już poranek, obudził mnie zimny podmuch. Otworzyłem powoli oczy i się przeciągnąłem, wadera znów zniknęła. Wstałem i otrzepałem się z ziemi. Wyszedłem na dwór, by zobaczyć, czy jest gdzieś w pobliżu. Niestety nie było jej. Ziewnąłem, dziś wyjątkowo chciało mi się spać. Wszedłem znów do nory i się położyłem. Oprałem pysk o łapy i znów zasnąłem.
Obudziło mnie lekkie szturchanie, otworzyłem lekko oczy i spojrzałem w górę. Stała nade mną Cathien, uśmiechała się. Powoli wstałem i zapytałem:- Coś się stało?
- Znalazłam trop watahy.
- Jak to?
- Tak to, a teraz chodź.
Wadera wybiegła z nory, a ja pobiegłem z nią. Jednak dalej chciało mi się bardzo spać. Powoli mi się zamykały oczy. W końcu upadłem i znów zasnąłem. Zapewne po wczorajszym dniu.
Cathien?